Poniekąd przyłapałam i zaczęłam drążyć, to się przyznał..
Czołem Możnowładcom intelektualnym i materialistycznym,
Doszło do tego, że nikomu nie wierzę. Raczej nikomu. Zamierzam nawet nie wierzyć ostatecznie sobie, a może jednak ufać, ale tylko do tego momentu kiedy nie podważę własnych opinii nowymi wytycznymi. Wiedzą?
Nie jestem Kościołem, więc nie muszę mieć wyznawców. Chcę się tylko zbliżać do prawdy, a takie działanie niekiedy obnaża.
Świat od zawsze miał wiele ofert, ale od niedawna, oczywiście w dużym uproszczeniu, można wyodrębnić niejako dwa główne nurty, które dzielą ludzi. Tych żyjących bliżej mnisiej i w istocie rzeczy natury, niby bardziej refleksyjnych, zatrzymanych w czasie non konsumpcjonistów, którzy chcą przejść przez życie w sandałkach ze sznurka, jeść rośliny i w razie możliwości nie zabijać. Oraz tych drugich, rozpychających się łokciami, w szpilkach Manolo, albo sztybletach Polliniego, wysysających przegrzebki w porze lanczu, o rozbuchanej konsumpcji dóbr i spoglądający z wysoka na pospólstwo.
Skromny, dajmy na to, witarianizm vs wypasiona dieta śródziemnomorska, najlepiej w śródziemnomorskich okolicznościach. Lub prawdziwie wysoka i też droga jak cholera, japońska. Dla tych drugich pracuje sztab alopatów, a dla pierwszych nawiedzeni naturopaci i inni alternatywni szarlatani.
Tymczasem zarówno jedna, jak i druga grupa, raczej nie ma najgorzej w propagowaniu zdrowych paradygmatów. Obie skrajności zwracają uwagę na to co jedzą, najlepiej pokarm organiczny. Czym oddychają, co piją, co robią w czasie wolnym. Przy czym dla pierwszej, pomimo wiary w słuszność decyzji, stanowi to pewien kłopot natury merkantylnej, zaś dla drugiej chętne wydawanie pieniądza na snobistyczną zdrową żywność i kosmetyki bez chemii.
Pomiędzy tymi skrajnymi postawami tkwi proletariat żywiący się fast foodami, a niekiedy nawet garstka aspirujących, quasi sushi kupionym na pasażu supermarketu, ze sztucznie kolorowanym imbirem. Jest to tłuszcza wybierająca z półek największe wory z chrupkami i z upodobaniem spędzająca czas przed przedmiotami z Polsatem w środku.
To wszystko sprawia, że gmin jest praktycznie na pozycji straconej. Może będą mieli trochę szczęścia, może nie. Całkowity przypadek. Tymczasem płyną z falą. Są mięsem armatnim, o które nikt nie dba i o, które sami nie dbają. Oprócz oferty hipermarketu.
Ludziom takim niechcący zamienia się tabletki w szpitalu, gdyż sami całkowicie zdają się na innych. Zażyją wszystko co opakowane w farmację. Płyną jak łupiny orzecha na fali, a że często utkną w jakimś zakamarku kanału, to im nie przeszkadza. Nie zastanawiają się głębiej i nie mają dylematów, czy szczepić dziecko przed godziną urodzone, czy pić mleko, jeść gluten, GMO, czy też jaja na bekonie, jakie spieki zostawiają w łoszletach, czy wziąć chemioterapię, czy może zacząć pić soki warzywne.? Nawet jak wypiją to żadne rozterki i tak ich nie dotyczą.
Oni tylko borykają się z życiem i ludycznie usiłują go obłaskawiać. Czymkolwiek, szamą not to eat i bardzo często piwem. Pozostają całkowicie intelektualnie nieszkodliwi i pogodzeni z faktem, że świat coś z pewnością z nimi zrobi.
Nie mylą się zresztą, świat ma dla nich w zanadrzu wiele, w tym: chemiczne żarcie, GMO, chemiczne powietrze, chemiczną wodę i silne promieniowanie. Z każdej strony. Zresztą oni to stosunkowo lubią.
Natenczas zostawmy skołowaną czeladź, a przyjrzyjmy się skrajnym notom. Na tym polu zauważyłam właśnie, bardzo wiele wspólnych prawidłowości.
Gdy zmarł Stive Jobs cały świat alopatów i ich wyznawców pukał się w czoło, że przecież jakby posłuchał alopatów, udał się zaraz na operację i chemioterapię, to byłby chodził do dzisiaj szerokimi promenadami kalifornijskimi. Od czasu fatalnej diagnozy żył prawie 8 lat i faktycznie w końcu ostatecznie poddał się alopatycznej procedurze. Jednak dopiero po roku z haczykiem. Dokładnie to samo posunięcie, tyle, że po drugiej stronie barykady miało miejsce w przypadku Patricka Swayze’go który natychmiast po wykryciu u niego też raka trzustki zaraz poddał się wszystkim procesom alopatycznego leczenia, i również zmarł. Tym razem po dwóch latach zmagania.
No więc tym razem triumfowali naturopaci, zacierając wiotkie dłonie, że jakby udał się przykładowo na terapię Gersona, albo witaminą C wlaną w żyłę, to pewnie żyłby jeszcze do dziś. Jednak to wcale nie jest takie pewne. Zresztą tak samo jak pierwsza hipoteza. Tak czy inaczej odpowiednia dieta roślinna ma historyczne znaczenie w zapobieganiu powstawania nowotworów, natomiast można też przyznać rację sceptykom, że w przypadku choroby nowotworowej odpowiednia dieta roślinna nie zawsze, a nawet nie wiadomo ile razy z punktu widzenia analizy statystyk, będzie w stanie uporać się z problemem.
Medycyna alopatyczna ma swoje na szeroką skalę zakrojone statystyki co do leczenia raka. Oczywiście są one odpowiednio kreowane, żeby podkręcić wyniki, jednak i tak widzimy gołym okiem, że temu i tamtemu przedłużono życie, a wielu być może wyleczono. Albo po prostu rak się cofnął, co też się zdarza.
Po drugiej stronie chirurgii, naświetlań i chemioterapii stoją miniaturowe w proporcjach do medycyny konwencjonalnej działania pojedynczych naturopatów, zielarzy, felczerów, znachorów i tych lekarzy, którzy świadomie odłączyli się od głównych nurtów i zaczęli działać na własną rękę. A więc miniaturowe.
Najbardziej znacząco wyróżnia się terapia Gersona, ze swoimi dwiema klinikami w Meksyku i drugą w Europie, pod Budapesztem. Jednak na próżno szukalibyśmy statystyk, gdyż takich danych, które można by uznać za wiążące, nie ma. Opisano wiele przypadków uzdrowień, ale nie ma danych co do niepowodzeń, a tylko wtedy można tworzyć istotne dla zainteresowanych porównania.
W przeglądzie literatury medycznej, naukowcy z University of Texas MD Anderson Cancer Center zidentyfikowali siedem historii przypadków, były to studia terapii Gersona, które zostały opublikowane lub prezentowane na konferencjach medycznych. Żaden z tych przypadków nie był kontrolowanym randomizowanym badaniem. Czyli takim, który z pewnością można porównać z innym podobnym przypadkiem. Tak jak nie można porównać przypadku Steve Jobsa z Patrickiem Swaysy, bo nie wiadomo w jaki rodzaj raka trzustki i w jakim momencie jego wykrycia byli obaj zamieszani.
Wracając do Terapii Gersona, jedno z publikowanych badań było spojrzenie retrospektywne na przypadki prowadzone przez Gerson Research Organization w 1995 roku. Publikacja informowała, że u pacjentów z czerniakiem, rakiem jelita grubego i rakiem jajnika leczonymi chirurgią i terapią Gersona, przeżycia były wyższe niż normalnie należałoby się spodziewać. Jednak publikacje nie dostarczyły żadnych danych statystycznych w celu wsparcia wyników.
Inne badania były przeprowadzane na małą skalę, miały niejednoznaczne wyniki, lub były nękane innymi problemami (takimi jak duży odsetek pacjentów, którzy nie ukończyli kuracji), co sprawia, że niemożliwe jest wyciągnięcie jednoznacznych wniosków na temat skuteczności leczenia.
Było wiele sugestii, że przedwcześnie zmarły twórca terapii Gersona, niemiecki doktor, który wyemigrował do Stanów, Max Gerson zmarł w tajemniczych okolicznościach (podobno zatruty cyjankiem), w sensie, że został zamordowany. Gdyż znał sekret leczenia raka, przez co stał się niebezpieczny. Cokolwiek nie powiedzieć przedwczesna śmierć krzewiciela terapii ozdrowieńczej byłaby z kolei niewygodna dla historycznego znaczenia terapii. Jednak wszystko jest możliwe. Ale w takim razie dlaczego nie publikuje się danych statystycznych teraz, w dobie Internetu, gdy dziennikarze śledczy nie wychodząc z domu mogą mieć wszystkie niezawisłe informacje? Na szczęście dla idei, córka Gersona Charlotte, skończyła 90 lat i nadal jest sprawna, co z kolei wielu ludziom na świecie daje pewne nadzieje.
Tymczasem na podstawie faktycznie dostępnych obecnie dowodów można powiedzieć, że dieta odgrywa większą rolę w zapobieganiu raka niż w jego terapii. Niektóre części schematu Gersona, takie jak jedzenie dużych ilości owoców i warzyw oraz małej zawartości tłuszczu w diecie, oraz szczególny nacisk na potas, dużo, i sód mało w diecie, wydają się być faktycznie elementami zdrowej diety.
Jednak nadal jest mało dowodów naukowych na poparcie stosowania innych składników schematu terapii Gersona, takich jak spożywanie tylko świeżych, surowych soków przygotowanych w określony sposób, a także odtruwania wątroby poprzez lewatywy z kawy i wstrzykiwanie wątrobowych ekstraktów. Metody te mają bardzo mało dowodów naukowych. Dlaczego?
Dodatkowo terapia Gersona, nie jest również sama w sobie tak bezpieczna, jak by można sądzić. Oczywiście chemioterapie są zawsze bardzo niebezpieczne. Jednak należy zaznaczyć, że lewatywy z kawy, które chcąc nie chcąc wypłukują również potas z organizmu, mogą prowadzić właśnie do zaburzeń równowagi elektrolitów. A ludzie mają sobie robić w domu lewatywy w ilości do 5 razy dziennie. Normalne funkcjonowanie jelita grubego może zostać poważnie osłabione, mogą się włączyć poważne problemy z zaparciami, ale również zapalenie jelita grubego. Może również dojść do ciężkiego zakażenia, kiedy nastąpi złe zarządzanie ekstraktami wątrobowymi.
Dodatkowo suplementy wspierające pracę tarczycy mogą powodować poważne krwawienia u pacjentów, którzy mają raka, który rozprzestrzenił się już do wątroby. Strona internetowa Gerson Institute przedstawia, że osoby z cukrzycą, niewydolnością nerek, przerzutami do mózgu, po chemioterapii lub z implantami (rozrusznikami serca, implanty piersi, itp.) nie powinny rozpoczynać samodzielnej terapii bez konsultacji z ekspertami i ich stałym nadzorem. Terapia Gersona może być szczególnie niebezpieczna dla kobiet w ciąży lub karmiących piersią.
Obecnie wśród zarządzających terapią Gersona nastąpił rozłam na dwie frakcje Gerson Research Organization i Gerson Institut. Oczywiście nie opowiadam się za żadną z nich, ale śledzę główne nurty, aby być na bieżąco.
Jest bardzo wiele terapii alternatywnych w leczeniu raka. Zwykle wszystko zaczyna się od jakiegoś pojedynczego przypadku wyleczenia choroby. Jednak bardzo często publikacje na ten temat objawiały się dużo później. Dlaczego? Teraz jest taka dogodność dzięki internetowi do szybkiego rozprzestrzeniania się informacji. Można na bieżąco informować o sukcesach, ale i porażkach. Z drugiej zaś strony stosunkowo niewielka ilość ludzi decyduje się na skorzystanie wyłącznie z medycyny alternatywnej. W związku z tym, nie ma jak w ogóle porównywać historii przypadków wyleczeń metodami konserwatywnymi, a alternatywnymi.
Jak najbardziej jestem za szczerym informowaniem o wszelkich sukcesach, ale i bez względu na mniej dogodny pijar, niepowodzeniach. Jednak alternatywne terapie muszą z czegoś żyć, więc tak samo zarabiają na swoich metodach, jak przemysł farmaceutyczny na chemioterapii. Oczywiście skala zarobków jest niewspółmierna, bo co się może równać z osiągnięciami finansowymi na poziomie przemysłu zbrojeniowego?
Tymczasem cały świat okropnie choruje i będzie chorował. W praktyce największe szanse na ominięcie groźnej choroby mają reprezentanci tych dwóch skrajnych grup o których pisałam na początku. Jedni z powodu świadomego wzięcia się za siebie, drudzy często ze snobistycznych pobudek, ale również dają sobie szanse.
Natomiast mięso armatnie może liczyć już tylko na fart. To są radośni odbiorcy wszystkiego co świat ma do zaoferowania najgorszego. Noszą pod byle pretekstem okulary przeciwsłoneczne ze straganów, smarują się kremami z filtrami UV, kupują węglan wapnia, żeby nie dostać osteoporozy, piją mleko UHT-owane, jedzą żeberka z grilla, wcześniej skruszałe poprzez moczenie w coca – coli. Nigdy nie słyszeli o chlorofilu, ani żadnych mikro algach, nie mają pojęcia o szarej soli morskiej, nie suplementują D3, bo jedzą bałtyckie śledzie, kupują dzieciom komórki i tablety do wózków, śpią z głowami w elektronice, nie kontaktują się z zielonym warzywem liściastym, bo jest wstrętne, tak samo jak rozpuszczalny błonnik, a następnie z pokorą przyjmują przypadkową chemioterapię i niekiedy mają farta. Dodatkowo, a może przede wszystkim nie piją czystej wody i mało się ruszają.
Spożywają tony wapnia, a jednak cierpią na chorobę coraz rzadszych kości. Bowiem owszem, wapń jest podstawowym minerałem w kościach. Jednak paradoksalnie spożycie wapnia nie buduje kości. Kraje, takie jak USA, Kanada, Skandynawia, o najwyższym w diecie spożyciu wapnia mają najwyższe wskaźniki osteoporozy.
Ostatnie meta analizy opublikowane w British Medical Journal wykazały, że suplementacja wapnia rzeczywiście zwiększa ryzyko zawałów serca. Wyizolowany wapń przyjmowany bez innych kluczowych składników odżywczych, które odgrywają rolę w homeostazie wapnia jest wielkim błędem.
Eksperci szacują, że około 1-2 % w najlepszym wypadku spożywanego wapnia zasili nasze kości. Wiele form wapnia, takich jak wapń z koralowców, muszli ostryg, cytrynianu wapnia i węglanu wapnia, nie są metabolizowane w organizmie. Powyższe formy wapnia nie są dobrze tolerowane i tworzą małe kamienie , które osadzają się w miękkich strukturach tkanek naszego ciała.
Zaś nanobakterie wykorzystują te małe bloczki wapnia, tworząc z nich twarde skorupy, tyle, że już z fosforanu wapnia jako ochronę przed systemem odpornościowym naszego organizmu. Jest to podobne zjawisko, do działań obronnych ślimaków, stosujących powłokę swoich kamizelek przeciwko drapieżnikom. Takie kapsułki porozrzucane po naszym organizmie zapewniają kryjówki patogennym bakteriom, wirusom i pasożytom. To także sprzyja ciągłym procesom zapalnym w okolicach powstawania tych wapiennych blaszek.
Składniki te stymulują aktywność osteoblastów osteokalcyny białka. Osteokalcyna działa silnie i selektywnie absorpcyjnie, umieszczając wapń z krwiobiegu właśnie w macierzy kostnej. Te stymulatory działają jak próżnia, tworząc bardzo silne przyciąganie, że kości mogą zasysać nadmiar wapnia z krwi, a nawet z ewentualnie zmineralizowanych już płytek. Osteokalcyny stają się aktywne tylko, gdy zapewniony jest odpowiedni poziom witaminy K2. Witamina K2 i witamina D3 działają również hamująco na osteoklasty, które rozbijają kości. Tymczasem większość osób ma niedobór zarówno witaminy D3 jak i K2. Większość osób ma zarówno niedobór D3 i K2. Takie środowisko niedoborów powoduje słaby metabolizm wapnia, co prowadzi do osłabienia kości i odkładania się wapnia w tkankach miękkich.
Kości dla swojego zdrowia potrzebują także odpowiedniego połączenia niezbędnych minerałów i kwasów tłuszczowych. Wchodzą w grę magnez pochodzenia roślinnego i krzemionka, a także formy zwierzęce tłuszczów nasyconych i długołańcuchowych kwasów omega – 3, czyli kwasów tłuszczowych EPA i DHA .
Najlepsze postacie krzemionki pochodzą z selera, ogórków, papryki , skrzypu , pokrzywy , słomy owsianej i lucerny. Najlepszy magnez pochodzi z wielu różnych źródeł, w tym z orzechów, nasion, roślin strączkowych i zielonych warzyw. Najlepszym źródłem magnezu jest surowe, organiczne kakao i gorzka czekolada wysokiej jakości. Inną potężną formą niezbędnych minerałów jest na przykład różowa sól himalajska, albo szara sól morska. Takie sole mineralne zapewniają idealne proporcje dla optymalnego wchłaniania i wykorzystania minerałów w organizmie. Warzywa morskie, takie jak wodorosty, dulse i inne formy morskich wodorostów i alg, takich jak chlorella są również fantastycznym źródłem składników odżywczych niezbędnymi do budowy kości. Bardzo ważny jest również cynk.
Podaję za Dr David Jockers właścicielem i operatorem Exodus Centrum Zdrowia w Kennesaw, że właściwa mineralizacja wapnia zależy od optymalnego poziomu witaminy D3 i K2.
Źródła 1 , https://articles.mercola.com/sites/articles/archive/2011/03/26/the-delicate-dance-between-vitamins-d-and-k.aspx 2
Konkludując. Zróbmy zawczasu. W sensie nie czekajmy.
♣
PaPapeps
Blog pepsieliot.com, nie jest jedną z tysięcy stron zawierających tylko wygodne dla siebie informacje. Przeciwnie, jest to miejsce, gdzie w oparciu o współczesną wiedzę i badania, oraz przemyślenia autorki rodzą się treści kontrowersyjne. Wręcz niekomfortowe dla tematu przewodniego witryny. Jednak, to nie hype strategia, to potrzeba.
Rzuć też może gałką na to: Dobre suplementy znajdziesz w naszym Wellness Sklep
Disclaimer: Info tu wrzucane służy wyłącznie do celów edukacyjnych i informacyjnych, czasami tylko poglądowych, i niekoniecznie wyraża zdanie założycielki bloga, tym bardziej nigdy nie może zastąpić opinii pracownika służby zdrowia. Takie jest prawo i sie tego trzymajmy.
Powiązane artykuły
Komentarze
Jak mowilam, jestem tu od niedawna, ale juz zakochalam sie w Twoim stylu (i nie pisze o magazynie hihi). Humor, polot i mnostwo wartosciowych informacji- znakomite polaczenie!
Edyta hej, dzięki, pozdrowionka
Pepsi głos oddany na książkę
rendzinka dziękóweczka
Super! Cieszę się, że i Ty masz wątpliwości! Pozdrawiam słonecznie
Dzięki za wpis, dla mnie jest na czasie. Wybieram się do znajomej, która jest po poważnym złamaniu, miesiąc leżenia w łóżku, pół roku unieruchomienia. Chciałabym jej przekazać kilka rad, mam dla niej witaminy typu greens i trochę pozytywnej energii, bo psycha jej siada niestety. Wymienione produkty i ich funkcję jej wypiszę i wymaluję niech dba, macie może jakieś rady jeszcze? co najlepiej szamać przy unieruchomieniu żeby trzymać formę
pepzzz a ja mam pytanie takie, odnośnie plastików – co myślisz o gotowanym ryżu z plastikowej torebki, lepiej rozciąć oną i sobie ugotować bez, prawda? A może to bez różnicy? No i jeszcze odnośnie pieczenia w rękawie (mięsa co prawda, ale staram się szamać jak najlepsze mięso i w niedużych ilościach, nie linczuj ino :< ), myślisz że to może być szkodliwe (nie ze względu na mięcho w środku, a sam rękaw)?
jak rękaw jest z papieru to spoko, a jeżeli chodzi o ryć to kupuj zawsze organiczny, nie będziesz miała dylematów, bo nigdy nie jest w torebkach do gotowania
Peps mam pytanie z innej beczki wiesz coś może o diecie dekontaminującej?
Paula z tego co wiem to trudno to nazwać dietą, bo to raczej usuwanie trucizny z organizmu, jest to trudne i odpowiedzialne i potrzeba wiedzy, doświadczenia i dokładnej znajomości tego czym ktoś jest zatruty, wiem źe dekntaminacji dokonuje się między innymi nadtlenkiem wodoru
glosowanie odbebnione :P….i widze, ze prowadzimy…woohoooo!!!
OPen THX!!
Byłbym ostrożny w dyskredytowaniu chemioterapii.
Mistrzu nie dyskredytuje w całości, niejednokrotnie pisałam że przy niektórych rakach ma dobre wyniki
istnieje wiele produktów o ogromnej zawartości wapnia, które w ogóle nie są z nim kojarzone. Jako pierwsze z nich można wymienić mak oraz sezam. Istotne jest, aby sezam był niełuskany. Jest to ważne, ponieważ sezam pozbawiony łuski zawiera znacznie mniej wapnia i innych cennych składników odżywczych. Warto więc wybrać się do sklepu na poszukiwanie tego „bogatszego” sezamu. Dodatkowo bardzo istotną sprawą jest odpowiednie przygotowanie tych ziaren do spożycia. Przed podaniem zarówno mak jak i sezam należy zmielić w młynku do kawy. Ten proces zwiększa przyswajalność zawartych w nich składników. Oba ziarna dostarczają do organizmu ponad 1000 mg wapnia w 100 g produktu. Należy jednak pamiętać o ich kaloryczności (400-600 kcal/100 g) i spożywać je z umiarem.
Jednak prawdziwym rekordzistą jeśli chodzi o zawartość wapnia jest melasa z karobu (chleba świętojańskiego). 1 łyżka tego produktu dostarcza ponad 470 mg wapnia, czyli prawie tyle co dwie szklanki „tradycyjnego” mleka krowiego. Dodatkowo taka melasa dostarcza wielu składników mineralnych oraz witamin, dlatego warto włączyć do diety 1-2 łyżki dziennie, zamiast nic nie wartego białego cukru.
ROŚLINNE ŹRÓDŁA WAPNIA (w 100g produktu)
MELASA Z KAROBU 3150 mg
SUROWE ZIARNA MAKU 1266 mg
SUROWE ZIARNA SEZAMU NIEŁUSKANEGO 1160 mg
TAHINI 426 mg
MIGDAŁY 273 mg
AMARANTUS 248 mg
SOJA (suche nasiona) 239 mg
FIGI SUSZONE 203 mg
QUINOA 200 mg
NATKA PIETRUSZKI 193 mg
ORZECHY LASKOWE 186 mg
FASOLA BIAŁA (suche nasiona) 163 mg
JARMUŻ 157 mg
MORELE SUSZONE 139 mg
PISTACJE 135 mg
NASIONA SŁONECZNIKA 131 mg
OTRĘBY PSZENNE 119 mg
SZCZYPIOREK 97 mg
ORZECHY WŁOSKIE 87 mg
dobra lista, dodałabym jeszcze pomarańcze, które jak na owoce mają bardoz dużo wapnia i wody mineralne o proporcji wapń-magnez 2:1. Przyswajalność z wód jest na poziomie 20%, czyli tyle samo ile wynosi absorpcja z mleka krowiego, a szkód nie czyni. 1’5 l cisowianki to prawie 200mg wapnia. Ale tak jak Pepsi piszesz sam wapń to dla kości za mało. Jescze ruch, jeszcze potas, magnez, wit D i nie za dużo soli i białka zwierzęcego. Ostatnio się też mówi o borze(jest w rodzynkach) że jest ważny dla mocnych kości
Na książkę oczywiście zagłosowałam, pozdro!
Basia thx, niestety nie znam wyników, obudziłam się za późno i już niczego nie można było zobaczyć
X wielkie dzięki !!!
Co niektórym po maku krwawią jelita, dobre info co ile zawiera wapnia, a byłoby jeszcze lepsze jakby było napisane ile tego wapnia może wchłonąc nasz organizm.
Co do Gersona, to wielkie HALO robione wokół tej terapi, a żadnych dowodów, może to ściema, albo nie mają siè czym pochwalić?
Łysica, niestety tojest sprawa indywidualna – nigdy nie masz gwarancji jak co się wchłania, ale jedno wydaje się być pewne, że skupianie się na jednym składniku, np na wapniu nic nam nie da. Trzeba kompleksowo podchodzić do sprawy – zdrowa dieta, sen, ruch i relaks, sens życia, więzi z innymi. Nie da się zadbać o jeden składnik/aspekt, wsuwać zielone szejki czy mak, jeść same organiczne, ale do pracy iść z kołatającym sercem albo wojować ze wszystkimi wokół czy non stop niedosypiac i liczyć na to że na pewno osteoporoza dzięki naszej wspaniałej diecie nam nie grozi, czy inne cholerstwo.
Jak to powiedział Clint Eastwood;
„chcesz mieć pan gwarancję, to kup pan sobie toster”
Masz Basia po części rację, nigdy nie wiemy ile czego nam się przyswoi, to są tylko nasze pobożne życzenia żeby było tak jak chcemy albo nam się wydaje że tak powinno być.
jesli chodzi o lepsze wykorzystanie wapnia przez organizm to KRZEM doskonale wpływa na ten proces, powodując wzmocnienie kości. krzem jest w ciele składnikiem wszystkich tkanek łącznych, w tym także krwi, sciegien i chrząstek, najbardziej boagte w krzem pokarmy to:
skrzyp polny
lucerna
proso [kasz jaglana]
gryka
wszystkie gatunki sałaty
owies, brązowy ryż, truskawki
seler, ogórek
morele i marchew
nadmiar słodkich produktów to inhibitory przyswajania wapnia, więc nie nalezy przesadzać z deserami jak to jest znamienne dla dzisiejszych czasów.
WCHŁANIANIE WAPNIA HAMUJĄ:
KAWA, SŁODKIE NAPOJE
NADMIAR BIAŁKA, SZCZEGÓLNIE MIESA
RAFINOWANY CUKIER [JAK JUZ BYŁA MOWA]
ALKOHOLO, PAPIEROSY
ZBYT MAŁO LUB ZBYT DUZO CWICZEŃ
NADMIAR SOLI
WARZYWA PSIANKOWATE, SZCEGÓL: POMIDORY, ALE TAKZE ZIEMNIAKI, BAKŁAZANY I SŁODKIE PAPRYKI ZAWIERAJA SOLANINĘ, KTÓRA JEST INHIBITOREM WCHŁANIANIA WAPNIA
DLACZEGO WARTO JEŚC ZIELONE ROSLINY>?? poniewaz zawierają chlorofil, w centrum którego znajduje się czasteczka MAGNEZU, a pozywienie z chlorofilem działa jak zmagazynowane źródło swiatła słonecznego, które działa w podobny sposób jak wit D, regulujac poziom wapnia, natomiast szpinak, burak lisciasty czy botwina zawieraja kwas szczawiowy uniemozliwiajacy przyswajanie wapnia, wiec jesli ktos ma problemy ze stawami, cierpi na artretyzm to powinien unikac tych roslin.
dlaczego wegetarianie i weganie mają mocniejsze kosci i mniejsze niedobory wapnia?
poniważ podczas trawienia mięsa powstają kwasy, które neutralizowane sa przez wapń i inne minerały zasadowe, a siarka wystepujaca w mięsie uposledza wchłanianie wapnia, poza tym mieso obfituje w tłuszcze nasycone łaczące sie z wapniem tworza one zwiazki podobne do mydła i wydalane są z organizmu.
żeby zwiekszyc wchłanianie wapnia nalezałoby wystawiac dziennie 20% skóry na działanie promieni słonecznych przez ok. pół godz. w chłodniejsze dni i pory roku 5% powierzchni skóry przez wiecej niz godzine, dlatego zalecane jest spedzanie dni wolnych od pracy na swiezym powietrzu do kilku godzin dziennie, ale kto dzisiaj tego zalecenia przestrzega???
Na zdjęciu we wpisie mamy sałatkę, której składnikami są ogórki i żółta papryka, pomidor zawierające dość sporo witaminy C ale jest ona niszczona przez enzymy z ogórka.
Raka trzustki – przyczyna i leczenie:
http://germanska.pl/index.php/terapia-w-germanskiej/relacje-wlasne/68-trzustka1/112-trzustka
http://www.wegetarianski.pl/podstrona/czytnik.php?dzial=lekarze&artykul=51
http://nowotwor.hekko.pl/?page_id=137
co do soli. niezmiernie bawią mnie wszelki wypowiedzi o soli zwłaszcza typu sól morska jest zdrowsza niż kamienna… a ta rodzima z Wieliczki z czego powstała jak nie z morskiej, ale w czasach gdy nie było upustu ścieków i innego syfu do morza. w 99% to nabijanie ludzi w butelkę. Sól kamienna nie „przerobiona” lepsza niż pozłacana morska…