Poniekąd przyłapałam i zaczęłam drążyć, to się przyznał..
Jaki jest matrix, każdy widzi. No dobra, to było o koniu.
Być może w tym czasie, gdy inni gracze pokonywali lata świetlne w Kosmosie … jakiś biedny człowiek na Ziemi obsesyjnie myślał tylko o jednym: przeżyć, wyżywić się, przeżyć, wyżywić się.
A ponieważ na ten sam temat myśleli wszyscy, z tego zbiorowego lęku zrodziło się w końcu monstrum energetyczne. Egregor, pasożyt energo-informacyjny, żarłoczny kolos fanatycznie żywiący się dzisiaj Twoją i moją energią.
To coś MUSI jeść. Ani Cię lubi, ani Cię nie nie lubi, ani chce Ci wyrządzić krzywdę, ani nie nie chce. Jest tylko głodne.
Ów oddzielny byt energetyczny, żywi się emocjami, czyli przede wszystkim lękiem. Gdyż lęku jest w naszej grze najwięcej.
Wszyscy ludzie na Ziemi zaczęli utożsamiać się ze swoimi myślami, czyli z ego. Coś poszło nie tak, albo jak najbardziej tak, jako doświadczenie ewolucyjne.
Jednak fakt, że Ziemianie biorą i brali udział w okropnych akcjach ludobójstwa (200 milionów w ciągu ostatnich 100 lat).
Oraz katowania zwierząt i przyrody pod różnymi pretekstami.
To umocniło matrix do kolosalnych rozmiarów. Coś, jak obcasy drag queen.
Co również świetnie wtapia się w strukturę matrixu, gdzie wszystkich i wszystkim się straszy.
Jeśli się, jakimś cudem nie boisz, zostanie wymyślony strach spersonalizowany pod Ciebie. I się przestraszysz z pewnością, gwarantuję Ci, bo na tym polega matrix. Jest głodny Twoich emocji strachu.
Jeśli więc nie boisz się kredytu we Franku, bo go nie zaciągnęłaś, znieczuliłaś się w końcu na sytuację na Ukrainie, to może przestraszy Cię zagrożenie rakiem, mammografią, albo terrorystyczne. A jak nie to, to kadm w ryżu, rtęć w Wiśle, czy estrogeno-podobne hormony w ulicznym kubku ze szpanerską, chociaż pozbawioną smaku i wyrafinowania kawą, za to w penisa modną.
Czytam artykuły o matriksie, czasem wymiękam, bo staram się zrozumieć, ale to wszystko jest dla mnie dość nowe.
I tak myślę, że byłoby fajnie gdybyś mogła napisać jeden art (a może cykl artykułów wprowadzających) na zasadzie: megałopatologicznej.
Coś w stylu słownik dla chcących lepiej skumać matriksowe treści czyli dla ultrapoczątkujących.
Niech ilość Twoich poranków
Pomnaża codzienny rytuał 4 Szklanków !:)
Z matrixa łatwiej będzie Ci wyskoczyć
Gdy się wibracyjnie i tlenowo wzmocnisz
Kiedy to się zaczęło? Bardzo dawno.
Czy można matrix opisać? Nie, trzeba to zobaczyć na własne oczy.
Tak czy siak zacznę od cytaty dotyczącej czasów późniejszych: „Wiedza templariuszy dotycząca wczesnych wieków chrześcijaństwa była niewątpliwie jednym z głównych powodów prześladowań i ich ostatecznego unicestwienia” – masoński filozof Manly P. Hall.
Co ciekawe matrix rodzi się w KAŻDEJ zbiorowości. Gdy jest jedna mrówka, nie ma go. Gdy są dwie, też go nie ma. Jednak w mrowisku już się pojawia i mrówki zamieniają się w roboty.
Matrix robi z ludzi roboty, które go karmią.
Dopóki GRACZ (świadomość) nie uświadomi sobie, że nie jest swoim awatarem (ciało, umysł, ego, te rzeczy) dotąd jest najlepszym karmicielem matriksu. Mówi się o takim człowieku, że śpi.
Tylko człowiek uśpiony karmi matrix.
Człowiek przebudzony nie tylko, że przestaje dokarmiać matrix emocjami, ale jeszcze potrafi się podrzucić tu i tam wykorzystując wahadła.
Matrix nie dotyczy duchowości, co nie znaczy, że nie jest ściśle powiązany z religiami.
To znaczy może pojawić się fałszywe duchowe ego, ale jednak jest to fałsz.
Zanim się zorientujesz, już może być po życiu.
Ten matrix od pieniądza, jest systemem.
Ale pomimo tego, że system ten nie jest naszym przyjacielem, to eufemizm, i tak większość ludzi wcale nie chce się od niego odłączyć.
Niektórym jest to zupełnie obojętne, inni nie mają o tym pojęcia, a jeszcze inni siedzą w nim, bo uważają, że są dobrymi graczami.
Drugi matrix również walczy o Twoją nieustającą uwagę.
Im bardziej wibrujesz nisko z tymi emocjami, tym bardziej karmisz matrix. A Twoje cudowne życie rozpływa się we wspominaniu przeszłości, albo lęku, czy czekaniu z nadzieją na przyszłość.
Im bardziej drżysz przed jakimś Putinatorem, albo wgapiasz się w telewizor, tym bardziej wzmacniasz wahadła destrukcji.
Zresztą w konsekwencji nie ma znaczenia kto siedzi u steru, zawsze jest to matrix i realizacja celów komercyjnych i energetycznych.
Świat, którym Cię straszą, to terror, ciągłe złe informacje, albo totalna erotyzacja wszystkiego.
Starają się też codziennie pokazywać Ci masę zabawek, żebyś nigdy nie chciała pobyć w teraźniejszości. Tylko wciąż zaspokajała pragnienia ego.
Na ludzi też działa matriks medyczny, który cudownie zastępuje przedmioty pożądania ludziom starszym. Od rana do nocy wypatrującym farmaceuty z lekarzem w kieszeni.
Owszem, prawa porządkują, czyli ujmują chaosu, obniżają entropię, i z pewnością wiele praw jest nam niezbędnych.
Skoro są relacje, powinny też być prawa, które te relacje uszeregują.
Jednak wielkie wahadła TWORZĄ PRAWA, KTÓRE MAJĄ SŁUŻYĆ TYLKO IM.
Poplecznicy wahadeł z czasem orientują się, że huśtają się swoim kosztem.
Szczęśliwa jednostka, to szczęśliwe społeczeństwo.
Odwrotna sytuacja już nie jest prawdą. Wówczas jest to utopia, i nieprawda.
Nie da się stworzyć szczęśliwego społeczeństwa, bez szczęśliwych ludzi, którzy się na nie składają.
Złe pokłady energii i pasożyty elektroinformacyjne, czyli wahadła destrukcji znieczuliły Cię na przepływającą przez Ciebie i gromadzoną wokół Ciebie bioenergię.
Żyjesz w strachu o siebie i bliskich, prognozujesz przyszłość.
Rozpamiętujesz przeszłość, żeby znaleźć winnego zaistniałej sytuacji.
A w pełni rozkwitu ZADRĘCZASZ SIĘ nieuchronnym kryzysem.
Nie rozumiesz o co chodzi, SZUKASZ SENSU I PRZYCZYN POZA SOBĄ.
Tymczasem najgorsze co mogło Ci się wydarzyć to ODEJŚCIE OD NATURY.
To, że technologie, czyli matrix, zabrały nam naturę, że nawet igrzyska na powietrzu i chleb na zakwasie ze starej odmiany mąki, zamieniono na telewizor z sofą i pizzę z glifosatem świadczy o tym, że ŻYJEMY NIEKOMPLETNIE.
Oczywiście każde pokolenie wrzeszczy, że teraz to sczeźniemy. Ale dopóki nasza rzeczywistość rezonowała w jakiś sposób z naturą, nasze awatary mogły się NATURALNIE REGENEROWAĆ.
Wyobraź sobie współczesne areały rolne.
Z powodu powszechnego stosowania herbicydów i pestycydów, a także innych destrukcyjnych praktyk związanych z uprawą rolną, jak niedanie szansy ziemi, aby odpoczęła i mogła się zregenerować.
A więc z tego powodu ogromne ilości areału rolnego na świecie wykazują krytyczny stan, lub są CAŁKOWICIE POZBAWIONE SELENU i innych pierwiastków.
Co w prostej linii przekłada się na uprawiane warzywa i owoce, w których też nie ma obecnie selenu. Kiedyś był, ale teraz nie ma. A braki selenu to silny łącznik z problemami z tarczycą.
Stąd ten wysyp Hashimotek.
Spadek energii? Niskie libido? Spowolniona tarczyca?
Słabe kości? Zmęczone nadnercza? Osteoporoza?
Ten wąsik, ach ten wąsik? Na naradzie gorąco?:)
Jak znalazł apetyczna i pachnąca żółta 100% organiczna peruwiańska Maca This is BIO
Maca nie zawiera fitoestrogenów, to nie jest soja. Maca naturalnie reguluje hormony bez dokładania od siebie.
Za to dokłada energii i ROSNĄ WIBRACJE ..
Prawie każdy zauważył prawidłowość, że ludzie bardzo chorzy, nagle w przyspieszonym tempie zaczynają się starzeć.
To jest właśnie to, o czym mówię.
Czy można coś zrobić w tym temacie?
Owszem (na już) należy pamiętać o suplementacji selenem i cynkiem.
Musisz też zdawać sobie sprawę że braki selenu to zwykle również braki jodu.
Bo prawie wszystkie alternatywne ścieżki zarówno filozofii Wschodu, czy Zachodu, wszelkie paradygmaty polityczne to matriksowe ściemnianie.
W matriksie po szyję siedzę teraz, gdy usiłuję Ci to wyjaśnić, gdyż może Cię jakoś straszę.
Lecz spokojniutko, zaraz stąd przynajmniej na chwilę wyskoczymy.
Wyjście poza matrix jest najczęściej chwilowe, lecz wiąże się z POTĘŻNYM POCZUCIEM WOLNOŚCI, jakiej tutaj nigdy nie doświadczasz.
Gdy czujesz, że nisko wibrujesz, że natrętne myśli Cię przytłaczają, że emocje w związku z tymi myślami Cię niszczą.
A dokładnie Twoje ciało, bo emocje niszczą ciało i ODGRADZAJĄ CIĘ od własnej świadomości.
Odgradzają Cię od ewolucji.
Ziuta (moje ego) jesteś fajna, lubię Cię, ale teraz proszę się udać do kosza na bieliznę i tam sobie poleżeć.
Obok Ciebie Ziutka pojawi się teraz nowa jakość, nie że Ty Ziutka jesteś coś złego, nie, wręcz przeciwnie.
Dzięki Tobie Ziutko (mojemu ego) jestem tu, gdzie jestem, i mogę wyruszyć dalej.
Ale Ziutka nie jesteś już sama, mam Cię w ogromnej ilości egzemplarzach, o CORAZ WYŻSZEJ JAKOŚCI ŚWIADOMOŚCI.
Noł problem, wszystko, co dzieje się w moim życiu, łącznie z Tobą Ziutka (ego) ZAMIENIAM W ZŁOTO.
Następnie zacznij głęboko oddychać przeponą (wydech dłuższy niż wdech) i rozpocznij na przykład medytację światła, albo idź pobiegać.
Ważne, żeby jakakolwiek CZYNNOŚĆ MEDYTACYJNA stanęła między Tobą (świadomość), a kłopocikiem (rządy Ziuty)!
Wszystko co się dzieje w Twoim otoczeniu jest Twoim programem, to Ty tworzysz tę wirtualną grę.
PODNOSZĄC POZIOM SWOICH WIBRACJI, żyjąc coraz bardziej uważnie, Twój program automatycznie zmieni się.
Dzięki czemu Twoja rzeczywistość odbije co innego w Twoim lustrze.
Odbije TAKI MATRIX JAKI TERAZ MYŚLISZ, ŻE JEST.
To zobaczysz we własnym lustrze rzeczywistości.
44 vel Sierżant Eliot
Sergeant Eliot in Krakow 🙂
Inspiracje:
Powiązane artykuły
Komentarze
Jesteś mądrą panną i wiesz już, gdzie NATURA schowała NAJWIĘCEJ WITAMINY C! Dodaj więc Camu Camu This is BIO do czwartej szklanki lub do zielonego szejka
Nie zaszkodzi zejść na Ziemię, przysiąść na krześle i wypić zielonego szejka z Camu Camu This is BIO!:)
Pepsi, mam pewne rozterki. Ale najpierw „szybki” wstęp. Studiuje dziennie i mieszkam z Tatą (Mama świętej pamięci od kiedy pamietam). W dzieciństwie Tata się na mnie mówiąc w skrócie wyżywał – bicie, awantury i często bywałam o głodzie, bo lubił dawać mi śmiecie do jedzenia, a ja podświadomie wolałam być głodna niz to jeść. Od małego mi mówił, ze miał kijowe dzieciństwo wiec nie pozwoli, żebym miała lepsze i żebym się cieszyła, ze mnie do domu dziecka nie oddał. Wiadomo, nigdy nie doświadczyłam milosci rodzicielskiej bezwarunkowej i przez długi czas probowalam na sile być z kims w związku, żeby owa pustkę zapełnić, ale za każdym razem kończyło się to fiaskiem, wiec uznałam, ze to wcielenie na luzie bez związków, olalam temat. Pewnie jestem młoda dusza, stad tez wszystko według mnie było na nie, ale teraz mam to głęboko i szeroko, jest jak jest i tyle, bez analizy – następne wcielenie będzie lepsze, jeśli nad sobą w tym popracuje, takie mam podejście. Teraz studiuje i pracuje, by sobie zapewnić jedzenie, rzeczy codziennego użytku itp. (Tata nie daje mi pieniędzy, opłaca mieszkanie, w którym mieszkamy i generalnie uważa mnie za pasożyta – ja wiem, ze jak mi coś nie pasuje to mogę się zwinąć z „gniazda”, ale to co zarabiam starcza mi idealnie na jedzenie, suple, bilety miejskie, rzeczy codziennego użytku itp. i po prostu póki nie skończę studiów to jestem pod względem mieszkania z nim skazana na niego). I teraz tak, generalnie mało co mnie jest w domu, ale jak jestem to zaczyna się problem. Staram się unikać kontaktu z nim, po prostu go nie lubię i nie potrafię „pokochać”. Mowie mu otwarcie, ze nie widzę potrzeby rozmawiania z nim i ze moje ciało złe na niego reaguje, czuje się złe przy nim (tzn. zawsze jak jest w pobliżu, jak wchodzi do domu to mam jakiś wewnętrzny atak paniki, cała się trzęsę i mam mdłości, pewnie przez co mi robił w dzieciństwie), natomiast on cały czas wchodzi jak jestem na przykład do pokoju i mi przeszkadza np. jak jestem w trakcie robienia projektu, czuje jakby wysysał ze mnie energię niczym wampir energetyczny, podjada mi moje jedzenie, świąt nie lubię z nim spędzać, ale zawsze przed świetami mna manipuluje, ze poderżnie sobie gardło jak wyjadę np. do cioci czy gdzieś i ze mam zostać „Ty niewdzięczny pasożycie”. Nie potrafię go zaakceptować – odliczam już do końca studiów i do mojego ulotnienia się z tego domu. Chciałabym, żeby „dał mi spokój”, żeby się do mnie odzywał, nie nawiązywał kontaktu, czy jest to możliwe? Ja wiem Pepsi, może i dryfuje wśród niżyn wibracyjnych (chociaż oprócz niego, samych super pomocnych i życzliwych ludzi spotykam na drodze, kocham wszystkich ludzi oprócz niego, wrecz, nawet tych swoich byłych facetow, którzy mnie „zostawiali” dla innych, bo wiem, dzięki Twoim postom, ze taka lekka energetycznie Zosia nikt nie wytrzyma i problem był w tych relacjach we mnie, jak ich widzę to z uśmiechem na twarzy się witamy i naprawdę jest super). Można powiedzieć, ze przez swoje dzieciństwo mam lekka nerwice lekowa, ale staram się oddechem i bieganiem to wywalić z życia oraz Twoimi wpisami oraz Sandhguru.
Wiec moje pytanie sprowadza się do tego,
co zrobić z tym Ojcem? Nie pokocham go, mam blokadę, nie potrafię patrzeć z miłością na kogoś kto mi w dzieciństwie nie raz zrobił siniaka na twarzy czy tez wyrywał włosy (przez co mam ich o 60% mniej niz miałam w wieku 10 lat, ale może kiedyś pójdę na przeszczep).
I drugie pytanie. Dzięki Tobie zawdzięczam dużo, jesteś jak taki anioł na mojej drodze życia, dzięki któremu dużo zrozumiałam i pozbyłam się życia na „nie”. Jest spoko. Chciałabym się Ci jakoś odwdzięczyć – książkę leczenie dobra dieta mam, suple kupuje (są najlepsze <3), co mogłabym dla Ciebie zrobić? Czuje potrzebę odwdzięczenia Ci się.
Kochana, wtrace się, bo a nuż pomogę. Od taty nie uciekniesz, nawet energia stryjecznego pradziadka może cię z zagrobu dopaść. 😉 Ale może jesteś pierwsza osobą w rodzie, która zacznie oczyszczanie. Good for you. 🙂 może 'Metagenealogia’ Jodorovskiego Cię trochę podprowadzi. Albo na Fb- pracownia Ciała i duszy- Anna Brzozowska. Taka wskazoweczka. Powodzenia <3
Klaudio Kocham Cię, nie musisz się odwdzięczać, dziękuję za Twoje słowa. Ten gość da Cie wielką siłę do zobaczenia we własnym lustrze rzeczywistości już wkrótce zupełnie inny obraz, ale trzeba się od niego póki co odkleić. Zastanów się dlaczego w Twojej przestrzeni jest taki gościu, z pewnością dostrzeżesz coś ok, jak nie teraz, to wkrótce. Kiedyś sąsiad alkoholik, co w danym momencie wydawało mi się absolutnym krachem, w nowym mieszkaniu, nadał wielkiego rozpędu w kwestii materialnej w moim życiu, gdyby nie on nie zrobiłabym wielu fah=jnych rzeczy, które teraz ułatwiają mi życie <3 <3
Poczytaj o radykalnym wybaczaniu…
Klaudia w jakim mieście mieszkasz? Może jest ktoś starszy w Twoim mieście kto są drobną pomoc by Cię przygarnął dopóki nie skończysz studiów? Albo po prostu jakaś dobra dusza. Zrobiłabym to bez zastanowienia, gdybym mieszkała w tym samym mieście i miała wolny pokój, bo przezywasz codziennie koszmar nie do pomyślenia.
Brawo, pięknie wytłumaczone, temat trudny do określenia i opisania bo żyjemy w codziennym życiu po uszy w matrixie. Po prostu nasza codzienna rzeczywistość to Matrix. To znamy i akceptujemy bez, gadania. Dla mnie wyjście z Matrixu to oddzielenie ego, od duszy. I oddzielenie pragnień od potrzeb. Tolle to bardzo dobrze ujął. Ty też.
Pepsi, jakie książki polecasz oprócz wymienionych w artykule, o tej tematyce, o energii, wibracjach itd. Dziękuje
posłuchaj Campbella https://youtu.be/41foRbRH2EE, i jego teorię wszystkiego, są książki na Amazonie ale po angielsku
Jasny gwint, Pepsa! Ty przeklinasz? 😀
„Bo matrix gdy napotka trudnego osobnika, nie traci energii, po prostu robi z niego gwiazdę.” <3
Jestem tym osobnikiem (hahahhaha, bardzo bym chciała!).
Chociaż nie – jestem bo tak myślę, tak uważam, "lewą nogą do lusterka". 🙂
Ps. na urlopie to i czas jest nadrobić zaległości u Pepsi 🙂
Peps bardzo pomocny wpis. Dużo o tym ostatnio rozmyślam i jestem ultra początkująca. Proszę popełnij więcej łopatologicznych wpisów o tej czarnej magii jaką jest matrix. Może zapodaj nam też jakieś ciekawe źródła? A tak na marginesie to gdzieś w ogóle kiedyś słyszałam, że Jezus przez pewien czas zajmował się buddyzmem.. Ale nie wiem czy to prawda i jak to było. Całuję, ściskam i wewnętrznie się zagłębiam nad istotą istoty.
Kiss
Kissssyyy Przede wszystkim był Buddą
Tak to prawda. Jezus a tak naprawdę Jeszua
właśnie w Indiach i okolicznych rejonach zgłębił swoją wiedzę i obudził 12 helis w swoim DNA. Dzięki temu mógł dokonywać rzeczy potencjalnie niemożliwych dla ludzi np. Chodzić po wodzie, czy przemieniać wodę w wino, ponieważ osiągnął panowanie ducha nad materią. Poczytaj na początek Jogananda „Autobiografia Jogina”oraz Baird T. Spalding Życie i nauka mistrzów dalekiego wschodu”,, a dowiesz się najwięcej na ten temat. Wiadomo że kościół kłamie a historia jest pisana przez rządzących.
może tak może nie, wszystko można skonfabulować, to nie ma znaczenia, pewne jest, że był człowiekiem i był Buddą
Na Netflixie jest fajny program, parę odcinków, o piramidach. Dobre intro.
Tesla chciał dać ludziom energię elektryczną za darmo, to go ludzie i matrixowe narzędzia zepchnęli na bok. Edison wygrał. A może właśnie tak miało być?
Co to za film!?? Obejrzał bym, z drugiej czemu mamy zwalać na kogoś winę za coś jak jakaś ofiara!?
…
Natomiast zaczynają mnie fascynować teorie spiskowe, które czytam na „łolach” ludzi w mediach społecznościowych. Nie chodzi o fora internetowe, gdzie każdy anonimowo może szerzyć każdą brednie. Teorie spiskowe godne „Kodu da Vinci” szerzą osoby, wydawałoby się, poważne. Dotyczy to każdej strony ideologicznego sporu.
Oczywiście za koronawirusem stoi Donald Trump i jego populistyczne „pieski” jak Kaczyński czy Orban. No bo wybory idą, które miały ich zmieść ( Bernie z Kidawą pod ręką pewnie mieli triumfować), budowanie dyktatury, umocnienie autorytarnej władzy i sen o zbudowaniu IV Rzeszy. Za daleko? No to można zatrzymać się na teorii, że Trump wypuścił wirusa, by Chińczykom palcem pokazać, kto rządzi. No i w końcu amerykańskie firmy farmaceutyczne zarobią na szczepionce. Logiczne, nieprawdaż?
Nie mniej fascynujące są wynurzenia ludzi z drugiej strony barykady. Trzeba przyznać, że piętrowa teoria spiskowa, jaką czytałem u jednego z dziennikarzy z prawej strony pozwala przypuszczać, że sporo by zarobił na political fiction. Oczywiście, gdyby miał talent, co najmniej Patryka Vegi, tym razem celującego w kino międzynarodowe, po tym jak Polacy zmęczyli się jego kolejnymi mutacjami sensacyjnego veganizmu.
No więc Panie kochaniutki ten koronawirus to wszystko wina globalistów! Nie dość, że chcą zakazać używania starych, dobrych konserwatywnych banknotów i przejść na płacenie plastikiem, to jeszcze pragną zabijać emerytów. Bo nie chcą emerytur wypłacać? Oj, to bardziej ideologiczne jest! Kto za tym stoi dokładnie? „Globalny władca”. Nie wiem czy prawicowy gabinet Borisa Johnsona jest na jego sznurku. Ten sam, co był oklaskiwany przed chwilą za pokazanie faka Brukseli. On co prawda idzie na zderzenie z koronawirusem ze świadomością śmierci starszych Brytyjczyków, ale średnio pasuje do wizerunku kolejnego Georga Sorosa w kapturze Palpatine’a.
Johnson kumpluje się z Trumpem, więc średnio pasuje do miłośników Grety Thunberg, a według wyczytanej teorii, likwidacja emerytów pasuje do „depopulacyjnych planów” ekologów. Kolejny trop zupełnie jednak zdradza, kto musiał wirusa wyprodukować w laboratorium. Zamyka się przecież kościoły! A to oznacza, że można w miejscu chrześcijaństwa postawić jakiś substytut religijny. Konsumpcjonizm? Jeżeli tak, to lewica odpada z podejrzenia o bycia globalnym władcą. Lewicowcy akurat chcą uderzenia w globalny kapitalizm i walą w konsumpcjonizm bardziej niż chrześcijańscy purytanie. Czyli spisek liberałów? Tych korporacji, które mają w rękach biznes lotniczy, restauracyjny i podróżniczy i dziś tracą miliardy? Ciekawe!
Pisałem o tym, że kryzys z koronawirusem pokazuje dobitnie w jakim miejscu jesteśmy cywilizacyjnie. Sam postulat zamykania kościołów przed centrami handlowymi, dowodzi jaka jest siła nowej religii. Determinacja, z jaką uderzano w kościoły, jako siedlisko chorób też pokazywała, że nie o samo bezpieczeństwo społeczne chodziło, tym co krzyczeli najgłośniej. Nie mam też wątpliwości, że na wstrząsach na giełdzie zarobią wielkie korporacje i wielu miliarderów. Tyle, że świadomość tego, że wielu wykorzysta skutki kryzysu do swoich celów jest czymś innym od poglądu, że istnieje jeden „globalny władca”, który zaplanował od A do Z pandemię. No, ale w sumie po co ja to piszę. Z internetowym szaleństwem wygrać się nie da
Pepsi jeśli pozwolisz na kilka słów, bo temat interesujący jest.
Prawdy szukałam od ponad 30 lat, głównie w religii, filozofii, psychologii. Być może zainteresuje kogoś mój wniosek: wszystko to jest matrixem (kłamstwem, którego twórcą jest główny oszczerca/ kłamczuch – szatan – chciałby „bidulek” dorównać Bogu więc musi zniekształcać/ przeinaczać wszystko to co Bóg doskonale stworzył ).
Prawda jest w Biblii, ale istnieje kilka tłumaczeń, które też mają w sobie przekłamania (jeszu.pl), dlatego najlepiej sięgnąć do Interlineara grecko – polskiego.
Nie tylko biblijnie, ale też historycznie rzecz ujmując (Flawiusz):
1. Mojżesz był Izraelczykiem w sensie narodu wybranego nie Żydem, to określenie z francuskiego znane jest chyba od XVII w i określa osobę, kt przyjęła judaizm – religię stworzoną przez Ezdrawa i Nehemiasza po niewoli babilońskiej.
2. Jezus a właściwie Jeszu bo to jest prawdziwe imię Chrystusa wg Interlineara, jest Synem Boga Najwyższego, kt przyszedł na Ziemię w celu objawienia nam prawdy o Bogu, kt jest tak potężny, ze zwyczajnie nie może się pokazać ludziom w czasie ich życia ziemskiego, bo by „zwariowali” oraz by nas uratować przed wiecznym potępieniem po śmierci
3. Pierwszy matrix, o którym pisze Pepsi (pieniądze a właściwie banki światowe) to ten, który daje początek pozostałym matrixom – kłamstwom np farmakologiczno – medycznym (Biblia negatywnie pisze o framakologii z greckiego jest to określenie oznaczające magię a Biblia ogólnie zaleca ziołolecznictwo – w wielkim skrócie, dobre odżywianie, oliwę z oliwek na wiele schorzeń – tak, tak).
4. Biblia zaleca życie uważne i samoograniczenie.
5. Biblia zaleca dobrze trawić pokarmy i mieć dobry nastrój, bo to „zwalcza choroby” (jeszu.pl).
6. Biblia podkreśla dobro jednostki (osobista i indywidualna relacja z Chrystusem) oraz wzajemną miłość i pomoc jako najważniejsze przykazanie- wtedy świat staje się lepszy.
7. Te wibracje, o których pisze Pepsi to wg Biblii Tchnienie (Oddech) Boga potocznie, jednak błędnie nazywany Duchem Św.
8. Biblia rzeczywiście podkreśla kłamstwa empiryczne w sensie tego czego się słucha lub czyta lub ogląda.
9. Wyjściem z matrixa jest Biblia.
10. I coś jest na rzeczy z tą latarnią i światłem – to ludzie wierzący w prawdziwego Chrystusa.
Bardzo ciekawy temat.
Pozdrawiam serdecznie:)
<3
Dziękuję:)
Mam wrażenie, że za dużo myślę o życiu i je rozkminiam,
analizuję jak żyć zamiast żyć, jestem pewnie jedną z tych lasek która uczy się wciąż i z opóźnieniem testuje ( jeśli testuje)
zajmuję się sprzedażą i od wczoraj latają po mojej głowie myśli, w chwili obecnej mam zastój i nie umiem bez emocji podejsc do tego,
rozkminiam czy jeśli teraz zacznę wysyłać oferty, dzwonić to przecież będę to robiła z braku, więc raczej brak zobaczę w swoim lustrze?
Jak to jest ? Jak rozgraniczyć to co przyciągamy do siebie a to, że musimy działać w biznesie?
Czy należy po prostu każdego dnia bez uwagi czy są te zamówienia czy nie działać tak samo ,
moje myśli to moje lustro wszędzie, czy w pracy czy poza. Nie umiem podejść bez emocji do biznesu, za bardzo myslę jaka powinna być, jak zachowywac się wobec tych klientów, może za dużo duchowości pakuję w biznes?
działanie identyczne da identyczne skutki, biznes się zestarzał, trzeba nu dodać zastrzyku młodości, naiwności, radości, wydłużyć te krótkie telomery starca, wymyśl coś <3
dziękuję Pepsi, w punkt <3 wracając z pracy tyle było we mnie mlodości, że wlałam benzynę do diesla ;))) jakimś cudem tak wlasnie zrobiłam 😉
uściski ogromne <3
Cześć Pepsi,
Czytam Cię już od lat i to o czym piszesz stosuję na sobie, jeśli tylko z tym rezonuję, a rezonuję niemal ze wszystkimi tekstami 🙂
Nie zdziwiłam się wcale, jak moja figura zrobiła się piękna, zdrowie, wiadomo oczywiście, zachodziły tez zmiany mentalne. Idylla. Może tylko z tym małym niuansem, ze maz nie wspieral, ale nie przeszkadzal. Aż … odkryłam ze moje całe ciało i seksualność wola za bdsm. Nigdy się tym wcześniej nie interesowałam nawet. Zaczęłam zdradzać kochanego faceta. Mogę zniszczyc życie naszym dzieciom, a nadal nie umiem tego przestać robić. Tak jakby czakra druga zwariowała. Widzę siebie w tym. Widzę tę matnię i … pogubiłam się ;( pomożesz ?
„Wszystko mi wolno , ale nie wszystko przynosi korzyść . Wszystko mi wolno , ale ja niczemu nie oddam się w niewolę.”
1 List do Koryntian, 6,12
Karola pozdrawiam Cię i życzę dobra!
Hej Pepsi 🙂
Fajne lajvy ostatnio, ale u mnie najpierw urlop a potem i tak wciąż brak i brak czasu 🙂
Kwestia oddechu i cały lajv z joginką A|eksandrą też bardzo ciekawe, ale nie udaje mi się niestety tego oddechu uwolnić, kwestia dla mnie do dłuższego procesu ćwiczeń…
Niemniej oddech przeponowy to też pewien paradoks, bo są grupy zawodowe, które wyrabiają go jakby szkolnie, w ramach swojej ścieżki edukacyjnej, a jednak i u nich jest to całe spektrum – od ludzi rozbudzonych/przebudzonych, do bardzo zakałapućkanych i pogubionych. Hmmm w przypadku nauczycieli można to tłumaczyć tym, że oni to podparcie oddechowe poznają może zbyt pobieżnie i rutynowo, ma im pomagać w higienie głosu, ale różni ludzie różnie spełniają się w tym zawodzie. Z kolei aktorzy mają w tym dużo większe zaawansowanie, ale z drugiej strony oni też muszą silnie używać ego jako narzędzia w pracy i to też często się tak potwornie mści (choć samo w sobie też jest do ogarnięcia). Obie grupy łączy to, że pewnie bardziej traktują ten oddech jako jedno z narzędzi, może jak taki kuchenny durszlak, a jednak więcej z pewnością by dało podejście do tego oddechu takie właśnie medytacyjne, żeby był stałym towarzyszem…
No cóż, mnie się jeszcze nie udaje, ale będę próbować 🙂
No i z ostatniego lajva stacjonarnego bardzo cenna myśl o potrzebach kontra pragnieniach/zachciankach…
Pragnienia to te dążenia, które nas potem przyduszały/przyduszają! O tak, to cenny drogowskaz, bo to chyba każdy będzie umiał wskazać na jakimś swoim dawnym przykładzie pragnień i można łatwiej dostrzec w czasie teraźniejszym, które dążenia jakoś dziwnie jednak łapią nas za szyję chwilami… i jak bardzo się wtedy w sobie dusimy i wstydzimy (tutaj faktycznie wchodziłby ten niski, niekonstruktywny typ wstydu).
I jak paradoksalne jest, że to właśnie potrzeby (za których zaniedbywaniu powinniśmy się konstruktywnie przed sobą wstydzić) są dla nas o wiele łaskawsze, wyrozumialsze, czulsze… w pozytywnym sensie… one nas właśnie nie przyduszają, nie obwiniają na wyrost, tylko czekają cicho, aż coś dostrzeżemy, aż nasza percepcja wreszcie dostosuje się do rzeczywistości. A jak wypełnimy choć jakąś drobną cząstkę tych potrzeb, to już czujemy ulgę, czujemy trochę głębszy oddech… i co… często osiadamy wtedy na laurach i robimy znowu coś niewspierającego, podchodzimy do tego jak do znieczulenia, a to nie był przecież żaden znieczulacz tylko… autentyczne czucie, autentyczne czucie, poczucie ulgi! Więc tym bardziej widać w tym nasze splątanie, pogubienie… dostrzeżmy to wreszcie w sobie! To ten typ dostrzeżeń/rozkmin, który nie kończy się schodzeniem w dół, deprechą, bo przecież ta ulga jest czytelna i nas poprowadzi – nie powie nam, co robić, co dodać, co jeszcze dodać, tylko… tak prosto: czego nie robić, co przestać do licha sobie robić! I to jest paradoksalnie prostsze, to nie jest żadna „siła woli”, to jest proste jak cep, tylko żebyż móc to widzieć, dostrzegać, czuć…
W tym rozumiem procesy medytacyjne, nie coś naddanego, dorzuconego, nadrzuconego, tylko te momenty, gdy rozstępują się kolejne plany dekoracji, ruchomych kulisowo rozstawionych płotków, imitacji – niech będzie matriksowych, podawanych, podsuwanych z boku przez ramiona wahadeł.
Jedni jednak wolą ekscytację, i mają alternatywę… w znieczulaczach. W tym sensie endorfiny nie są niczym korzystnym, nie potrzebujemy ich. Łechtanie receptorów opioidowych to po prostu odwracanie uwagi, bez względu na to, czy pośrednicząca substancja jest egzo- czy endogenna. To po prostu ścieżka do znieczulania ekscytacją.
No a inni ciążą w depresję, w większe obwinianie się, co także pewnie jakieś prymitywne mózgowe, nerwowe receptory im podrażnia, i ego sobie gra na tych strunach, czy to ekscytacji, czy depresji. Melancholia niespełnionych pragnień/zachcianek/poronionych planów/wyobrażeń na życie z młodości nie musi przerodzić się w głębszą depresję, ale nawet typy nerwicowe ją znają, zwłaszcza te wyobrażenia z młodości: no dlaczego to spadło tak płasko, dlaczego zabrakło pędu, mobilizacji, samodyscypliny, żeby naprawdę coś osiągnąć?
A no właśnie z tych samych powodów, dlaczego nie osiągniesz swojego możliwego potencjału jutra, robiąc dziś sobie ten sam syf, który robiłaś/robiłeś sobie wczoraj, dekadę temu, jeszcze wcześniej, i nad czym to się teraz użalasz! A możesz jeszcze przeskoczyć siebie ponad to, co tam ci się skotłowało w głowie w młodości, tylko daj sobie szansę na lepsze jutro, po prostu nie robiąc tych wszystkich niewspierających rzeczy…
Nikt ci nie odbierze twojego bagażu z wczoraj. Jeśli chcesz się go konstruktywnie wstydzić, to spoko, zrób z tego swoją strawną paczkę wstydu. Noś ten balast, coś tam waży, no ale wiedz, po co go masz, w czym cię jednak wspiera, zabierz do tej paczki tylko to, co ewentualnie może ci się przydać. To jak ten nadbagaż strachu, że jednak na urlopie może będzie padało, może jeszcze trzy pary skarpet na wszelki wypadek… Może za jakiś czas to będą tylko dwie pary skarpet i będzie ci nawet jeszcze trochę lżej!
Taka smuga 🙂
Fajna smuga Kiszonko, jak zawsze dająca do myślenia.
A ja tez wyobraziłam sobie, że niejeden z nas będzie teraz dowodził sobie, że „to pragnienie to potrzeba”, a też odwrotnie? Tak czy siak, chęć posiadania czegoś spełniającego niespełnialne, czyli pragnienia. Czy może być schiza uśmiercania. Spełniając pragnienie wchodzisz w filozofię uśmiercania, podobnie, jak narcyz uśmierca drugą osobę, aby móc ją sobie całkowicie przywłaszczyć. Uśmiercanie nie ma końca. Potrzeby da się zaspokoić.
O właśnie, potrzeby są spełnialne. I to daje ulgę, taką naturalną na miarę sytuacji i… potrzeb! Czyli znowu mi wraca to dziwne słowo „konsumacja” – to jakaś koncepcja psychologiczna (w te rewiry rzadko sięgam, nie rezonuję z psychologią), ale fajnie zahacza o kwestię równowagi, czyli też optymalnego przepływu energii.
Jeśli coś pobudza falę pragnień, to chce zaczerpnąć wody z naczynia, do którego nie ma wstępu… jakby za duża konewka w stosunku do obwodu beczki ogrodowej, jedyna co można zrobić, to zacząć beczką huśtać i podnieśc jakąś falą, żeby zaczerpnąć, a przy okazji tyle same wody rozchlapać, zmarnować, będzie wyciekać, przeciekać… no właśnie, takie przeciekanie energetyczne na poziomie hydrostatyki 😉
Kto chce zaczerpnąć, chce ssać, potrzebuje energii. A jeśli akurat wyobrażamy siebie w pozycji tej beczki z wodą… wydaje się obła i bierna, ma być przyspawana, żeby nie można nią była zahuśtać? No nie, tego byśmy jednak do końca nie chcieli dla siebie, chcemy przecież móc zmienić los, nie być tak skazanymi… No to czemu u licha mamy widzieć siebie jako tę beczkę? Już bardziej ta woda… no właśnie, czasem trzeba wypłynąć, opuścić toksyczne bajoro, stracić przy tym trochę energii, trochę się rozpłynąć, ale przy okazji wypłukać z siebie muł (to jest niestety bardzo trudne, także pod kątem zdrowotnym/dietetycznym), żeby w tym innym lepszym miejscu, miejscu na miarę naszych… potrzeb, nie pragnień, czuć wartki strumień…
No ale jeśli nie dotrzymujemy swojej jakości, to dlaczego to inne miejsce nagle ma być miejscem lepszej jakości na miarę naszych potrzeb? Ktoś z nas zaczerpnie małym wiaderkiem żeby spłukać kupę… (coś a la narcyz!) więc tutaj…
możliwości rozwijania tej matafory się kończą, woda będzie się kojarzyć jednak z biernością. No ale chodzi o tę jakość… żeby mieć płynność ku lepszej jakości, nie w znaczeniu finansowym koniecznie, ale też etycznym, i też nie zawsze od razu to, ale energetycznym, żebyśmy oddawali tę wodę/energię dla słusznych potrzeb.
No właśnie, to my z siebie czerpiemy energię, konewką, polewaczką… łatwo też małym kubkiem wychlapać z siebie pełno wody, po kawałeczku sobie poprzeciekać z energii…
Ależ ja jestem szczesciarą ze czytam wpisy Pepsi i wszystkich tu publikujących! Jak to niesamowicie otwiera oczy!
Czuje ten Matrix wszędzie sokoła, uwiera mnie, drażni…. Chciałabym wyjść z tej skorupy. Pójdę pobiegać i poczantuje po pracy.
😀 <3