Poniekąd przyłapałam i zaczęłam drążyć, to się przyznał..
Kilku Noblistów, w tym co najdziwniejsze, wielki Albert odbiło się w pewnym momencie od ściany (raczej szyby) i zaprzeczyło istnieniu czegoś, co sami zapoczątkowali.
To, że inni Nobliści odrzucili mechanikę kwantową (o której człowiek usłyszał już 100 lat temu) z powodu ogromnego przekonania, że jajogłowie rządzi, że newtonowskie dokładne określenie czegokolwiek, gdy zna się parametry początkowe i okoliczności drogi (dajmy na to przyciąganie ziemskie), jest jedynym słusznym wporzo.
Powiem dosadniej, to gadzie, czy limbiczne przywiązanie do jakże dobrze obeznanego nieuctwa i niechęci do słowa „sprawdzam”.
Oczywiście na dany moment wytyczamy sobie jakieś fundamentalne założenia, ale, gdy korzystamy sprawnie z umysłu, nazwiemy je prawdami na ten moment, i będą obowiązywały dotąd, aż dowiemy się więcej.
Przedziwne jest to, że ogromna ilość tak zwanych wierzących, całkiem nieświadomie zaświadcza dogmatem, że nasza rzeczywistość to wirtualna gra. Ktoś ją i to wszystko stworzył, a teraz siedzi na górze, jak Wielki Brat i przygląda się jak nam idzie w tej przestrzeni.
A idzie nam przez sen różnie, kwadratowo i podłużnie, dlatego dobrze byłoby zacząć się budzić.
Wracając do Alberta, to do ostatniego tchnienia zaprzeczał mechanice kwantowej i nie widział jej związku z teorią względności, odbijając się od szyby, jak owad.
A było tak, że już 100 lat temu wiedziano, że światło zachowuje się jak fala, ale oczywiście nie kumano z czego się składa.
Dzisiaj skumano, że z fotonów, ale tak naprawdę nadal niewiadomo czym jest foton, zostawmy więc ten śliski temat.
Wiadomo, że światło przepuszczone przez szybę trochę przez nią przeleci, a trochę się od niej odbije, więc niejednokrotnie dźgnął Cię obraz odbity własnego nosa w szybie.
Wiązka światła przelatuje przez szybę i trochę przelatuje, a trochę się odbija.
Dość łatwo zrobiono szybę (dobierając wporzo grubość i gęstość szkła) przez którą dokładnie połowa fotonów przelatywała, a druga połowa się odbijała.
Pomyślano, że skoro tak jest, a foton to bardzo malusieńka cząsteczka, to pewnie jednak te fotony się różnią, i te z czuprynkami się odbijają, a te bez czuprynek przelatują przez szybę. Zebrano więc do kupy wszystkie fotony z hipotetycznymi czuprynkami, czyli te, które się odbiły i teraz je przepuszczono przez szybę. Okazało się, że ponownie połowa fotonów przeniknęła, a pozostałe się odbiły.
I w tym momencie Nobliści odpadają od szyby, a Einstein krzyknął: Bóg nie gra w kości, spadam.
Bóg gra jednak w kości, gdyż dopóki foton nie przeniknie, lub nie odbije się od szkła, nikt, łącznie z Bogiem nie wie co się stanie, dopóki się nie stanie.
Nasze życie jest zjawiskiem kwantowym i możemy tylko z pewnym prawdopodobieństwem określić, co się może nam przytrafić, dopóki się nie przytrafi.
Oczywiście świadome życie, intencje są w stanie bardziej uprawdopodobnić wyniki, gdyż myśl w świecie wirtualnym ma moc sprawczą. Właściwie wciąż nie udało się fizykom zazębić teorii względności z mechaniką kwantową, ale proste założenie Toma Campbella, że żyjemy w świecie wirtualnym, w grze, a świadomość jest nieśmiertelna i nadrzędna w stosunku do materii pozwoliło na naukowe dowiedzenie porzuconych przez fizyków i matematyków z powodu natenczas nierozwiązywalności zagadnień takich jak zjawisko kwantowe tunelowania. To dzięki quantum tunneling kijanka przekształca się w żabę w ciągu 6 dni, co według zasad znanej nam w 3D fizyki i biologi powinno trwać mierzone latami.
I o ile w życiu codziennym w matriksie po śpiącu, na susłu, na jeżu w zimu, można było przez całe życie być wypiętym na matmę, kwanty i software i sobie po prostu lecieć w kulki (5 kulek) bez większych refleksji, o tyle obudzenie się do życia, wręcz prowokuje do rozkminy. I tak, wiemy jak cudownym narzędziem jest nasz mózg, i jak niebywale wyróżnia nas w tej grze, i każdy chce, w tym mamy, taty, szkodnictwo, oops szkolnictwo, aby nasze umysły były ostre, a nie tępe, nieprzymulone, jak u mopsa, a potem jest zonk, bo to bardzo ostre narzędzie, gdy nie umieć nim operować, zaczyna ranić właśnie nas samych. Jesteśmy w ogromnym procencie zachorowani z powodu poranienia się samemu przez fałszywe oprogramowanie osobistego umysłu zwane ego.
https://youtu.be/MsxcXHtV_IQ
Powiązane artykuły
Komentarze
Pepsi powiedz proszę, jak jednocześnie być tu i teraz i wizualizowac swoje cele i intencje. Przecież myśli się wtedy o przyszłości chcąc nie chcąc. Mówisz, że trzeba wizualizowac pragnienie jakby już się spełniło, jakby już teraz istniało. Ale jak np krojąc marchewkę czuć się matką karmiącą własne niemowle, wiedzieć je przy piersi (jeśli to dziecko jest właśnie tym celem). Czy to dalej jest bycie tu i teraz, czy wręcz przeciwnie, wybieganie w przyszłość ? Czy krajac marchewkę, mogę wizualizowac siebie jako kobietę dzieciatą? Czy wtedy pracuje poprzez wizualizacje nad marzeniem, czy się od niego oddalam, bo odchodzę od tu i teraz. Jak to działa, powiedz proszę. ?
W sumie to tak mówi Zeland, że każdy zamiar zewnętrzny spełnia się, a polega on na tym, że i dusza i ego chcą tego samego. Może Twoja dusza/swiadomomość nie chce mieć dzieci, może to tylko ego i ciało niejako atawistycznie chcą mieć. Tak naprawdę najłatwiej zachodzi się w ciążę, gdy nie chce się zajść, albo gdy się właśnie zaadoptowało dziecko. Czyli naprawdę wystarczy zacząć cieszyć się seksem, zanurzyć się w niego, i zaprzestać robienie dziecka. I zaraz będziesz w ciąży. Dziecka w kołysce życzę i będzie <3
Ciąża
Podaję suplementację zarówno dla przyszłych mam i tatów, która pomaga w problemach z zajściem w ciążę, a także związana jest z produkcją plemników.
Kwas foliowy http://thisisbio.pl/suplementy-diety/2505-folic-acid-400mcg-90kaps-gg–5060040826195.html
Selen 200 mcg G&G http://thisisbio.pl/witaminy-i-mineraly/2176-selenium-200mcg-120kaps-gg-5060040820971.html
Koenzym Q 10 400 mg http://thisisbio.pl/witaminy-i-mineraly/2175-coq10-100mg-60kaps-gg-5060040820445.html
Kwas askorbinowy, czyli witamina C TiB (najpierw kalibracja, jest przepis na blogu, a potem codzienna supermentacja witaminą C http://thisisbio.pl/witaminy-i-mineraly/1685-witamina-c-kwas-l-askorbinowy-170g-tib–254475917398.html) może być witamina C +1000 TiB http://thisisbio.pl/witaminy-i-mineraly/58-vitamin-c-1000-50tabl-tib-254475917206.html
Naturalna witamina E, https://thisisbio.pl/witaminy-i-mineraly/2530-vitamin-e-400iu-natural-bursztynian-120kaps-gg–5060040826713.html
L-karnityna +ALA G&G http://thisisbio.pl/zdrowe-tluszcze/2171-alpha-lipoic-acid-acetyl-l-carnitine-50kaps-gg-5060040821084.html
Cynk G&G https://thisisbio.pl/witaminy-i-mineraly/2184-zinc-22mg-120kaps-gg-5060040827116.html?search_query=cynk&results=31
Arginina 5 do 6 g dziennie https://thisisbio.pl/aminokwasy/3271-l-arginine-90kaps-nutrione–8435483505643.html
Witamina D w protokole z K2. Przede wszystkim należy zrobić badania 25(OH)D, a póki co przyjmować po śniadaniu 2 kapusłki D3 TiB z 1 kapusłką K2 G&G z 1 kapsułką Omega 3 TiB https://thisisbio.pl/zdrowe-tluszcze/16-omega-3-60kaps-tib-5905344040048.html
Maca This is BIO do 4 szklanki.
Uwaga, na 5 dni przed badaniem przerwać przyjmowanie witaminy D, aby wynik nie był przekłamany.
Pepsi, szanuję jak naświetlasz tutaj na blogu różne sprawy, w tym życiowe okoliczności opisywane przez czytelników. Więc i ja zapodam okoliczność i chętnie wysłucham Twojej opinii 🙂 Czy Twoim zdaniem się da (a jeśli tak), to w jaki sposób pomóc jednostce, która ogromnie piętrzy potencjały i przez to jej życie dosłownie stoi w miejscu? Mowa jest o chłopaku (w wieku męskim już, ale o niedojrzałej jeszcze osobowości), który ma dobry, niematrixowy charakter. Ma cechy, które od lat mnie urzekają. Nie ocenia innych, nie ma wobec nikogo wymagań. Szanuje i akceptuje każdego dokładnie takim, jakim człowiek ten jest. Ma olbrzymią empatię. Nie jest zdolny do zawiści, ani zazdrości. Jak już w ogóle krytykuje, to jakieś zjawisko, trend, wahadło, nigdy osobę, choćby to wahadło nakręcała. Nie ma nałogów, co jest dla mnie ważne, bo w moich wczesno życiowych doświadczeniach rodzinnych zadało mi sporo bólu. Czuję się przy nim spokojna, daje tyle czułości, a jego obecność ma na mnie wręcz „leczniczy” wpływ. Trudno to przekazać ułomnym ludzkim językiem. Jakbym detoxowała się przy nim z matrixu? No nie wiem jak to określić. Zasięgnę poezji 🙂 Jest taka piosenka Starego Dobrego Małżeństwa „Z nim będziesz szczęśliwsza”, gdzie podmiot liryczny mówi:
„Ze mną można tylko
Pójść na wrzosowisko
I zapomnieć wszystko
Jaka epoka, jaki wiek
Jaki rok, jaki miesiąc, jaki dzień
I jaka godzina
Kończy się
A jaka zaczyna” Takie mniej więcej są te moje odczucia. Ja dobrze operuję w matrixie, nieustannie podnoszę kompetencje, realizuję cele. Kiedyś jak już pisałam cele sterowane przez wgrane programy (które jednak na tamtym etapie życia były pomocne), obecnie już własne. Może dlatego, że życie do okresu pełnoletności mocno mnie jak to zwą „doświadczyło”, ego w znacznej mierze spaliło się w tych doświadczeniach, stało jakby pokorne, przyjęło funkcję przetrwania i wydostania się z głębokiej dupencji. Momentami miało odchyły masochistyczne, ta bezlitosność wobec siebie, parcie na matrixowy sukces. Ale to taka matrioszka, to jakby ego miało problem samo ze sobą. Generalnie jak na tamten moment życia spisało się dobrze, przyniosło różne plony w których dusza miała sposobność przemówić. Nadal jest jednak obecne w głowie i przyjęło z kolei – co wcześniejsze zdania zapowiadają – pozycję odznaczonego za te zasługi kombatanta. Tyle o cechach mojej psyche, ale wracam w tym kontekście do dobrej duszy, której pytanie dotyczy. Dusza ta ma pragnienie środków, aby zapewnić bogaty byt bliskim oraz realizować inne zbożne cele (budowa schroniska dla zwierząt). Umysł ma tęgi, trochę aspergerowski, analityczny, lubujący się w zajęciach wymagających szybkości rejestru danych. Własne drzwi nieodnalezione, matrixowe schematy nie spełnione (brak wykształcenia) i chorobliwa w mojej ocenie nadambicja. Żadnym efektem się nie zadowala, bo nic nie jest doskonałe, i to sabotuje skuteczne finalizowanie jakiejkolwiek roboty. Wiele sił, do wyczerpania, włożonych w próby zdobycia ww. środków. Niepowodzenia i depreszki na zmianę z kolejnymi bohaterskimi zrywami i powroty do punktu wyjścia. Duża wrażliwość na komentarz, życiowe wskazówki oraz krytykę – nawet łagodnie i w dobrej intencji sformułowane. Trudno mi ocenić, jakie ego w nim siedzi. Staram się wspierać mentalnie na tyle, na ile on to przyjmuje. Materialnie pomocy ode mnie nie chce przyjmować wcale, zaszywa się u rodziny, na tzw. garnuszku. Rodzina jemu podobna, bardzo delikatni w obejściu własnym i w stosunku do innych ludzie. Moje kombatanckie ego ironizuje o nich: „Ojej, ojej, toż to się trzeba jak z jajkiem obchodzić!” 😀 Nikt nie podnosi głosu, jest dużo miłości prawdziwej, bezwarunkowej. Wspierają się wzajemnie z pełną akceptacją, nawet jeśli matrixowo, w schematach społecznych jest ich stan bycia, szczególnie braku działania (on się różni, jednak próbuje) dla większości niezrozumiały. Dla mnie jest do pojęcia, jednak …drażni kombatanta a duszę smuci odrobinę, bo sama jestem w ekspansji, więc jakby smutno mi za nich, smutno że brakuje u nich kreacji, bo przecież jest z nią zwyczajnie fajno. Tutaj istotna rzecz: on akceptuje tylko podążanie za marzeniami, ale to raczej póki co nie były jego drogi, tylko drogi na które wchodził, bo czuł się do nich predysponowany i było silne napieranie na kasę. W efekcie, napiętrzenie potencjałów i totalny brak kasy. Jest w tym marzycielstwie (znów podkreślę – nie z kanapy, bo jednak napiera) na moje odczucie głupio bezkompromisowy. Bo nie organizuje sobie żadnej, że tak powiem, strefy bezpieczeństwa (zwyczajnej, matrixowej roboty nine to five chociażby). Ale to też oczywiście kwestia rodzinnego nieustającego wsparcia. Ja jestem młoda, ale bliżej 30-tki niż dalej, on trochę starszy. Moja dusza mówi mu wielkie TAAAK (a nie jest to zauroczenie, ponad 5 lat razem) lecz wewnętrzny generał zaczyna pobrzdękiwać orderami i mówi: „Młoda damo, chłopak życiowo nieudolny, uparty na rzeczy wielkie, ale sam sobie nie jest w stanie zapewnić posiłku. Naprawdę chcesz przy nim trwać?”. Dusza mówi, że spoko, że kesz nie jest problemem bo systematycznie rośnie, organizujesz biznes, ogarniesz dla niego zajęcie, a poza tym on pięknie zajmuje się dziećmi (sporo dzieciaków w ich rodzinie) i jest przekochany. I teraz istota problemu: Dla mojej duszy no problemo, urabia generała argumentami, ale problem jest po drugiej stronie. Bo tam jest pragnienie osiągów, środków, samczości. Tam jest duma. Moja dusza kocha, więc szuka metod żeby te jego intencje wesprzeć. Generał konkluduje matrixowo: „To wspaniały kot domowy, który chce być lwem”. Poradź coś Pepsiaku <3
Jeśli dobrze zrozumiałam, facet niezaradny życiowo, dumny, ale ma parcie na szkło, czyli ambicje, a poza tym do rany przyłóż. Ty za to złapałaś życiowy wiatr w żagle, i w matrixie i poza nim. Zastanówmy się więc dlaczegoście się spotkali? Nie ma mowy, że go zmienisz, to wiesz.Jego przemiana wewnętrzna, a jest to jedyna dla nas wszystkich droga, zależy tylko od niego. Ludzie, którzy wychodzą z restauracji zawsze mają radośniejsze miny od tych wychodzących z Kościoła.Poczucie wewnętrznej przyjemności jest tu kluczem do wszystkiego, a wydaje się, że tego właśnie temu mężczyźnie brakuje. Nie rozumie, że to na co napiera nie zdarzy się. Znasz te słowa? To podobno powiedział Jezus; każdemu kto ma, będzie dane, tak, że nadmiar będzie mieć, a temu kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma.
Jeśli on żyje w poczuciu braku, będzie miał tego jeszcze więcej. Jeśli Ty żyjesz w poczuciu,że Twój facet nie jest taki jakbyś chciała pod pewnymi względami, będzie tego jeszcze więcej. Ja bym zaczęła od jogi. Zachęć go, żeby zaczął trenować jogę. On potrzebuje jak powietrza wewnętrznej przyjemności, a potem jak to osiągnie, wszystko zmieni się nagle na nieporównywalnie lepsze <3
Dziękuję Pepsi za Twoje spojrzenie! Kumam czaczę. Ja nie mam poczucia braku w relacji z nim. Tak jak napisałam, nie żyję już schematami społecznymi, w których jako kobieta miałabym mieć poczucie krzywdy, że sytuacja nie pozwala mi być bluszczem. W ogóle nie mam już wyobrażeń (a miałam i cieszę się, że odpadło!) na temat związków z innymi ludźmi pt. a co mi dasz, to ja ci dam, ale żeby więcej wyjąć niż włożyć. Ego, szambunio, które czasem lekko wybija podsunie wątpliwość (a tak jak opisałam główny software to był racjonalny, zimny generał, dla ludzi śpiących tzw. głos rozsądku). Ale generał dostał ordery, czasem sobie wspomina udane bitwy, przeszedł w stan spoczynku. To dobre clue z rozbudzeniem wewnętrznego zadowolenia, ale z przekonaniem do jogi to spore wyzwanie, którego już próbowałam. Co zabawne, ja ukończyłam I stopień w metodzie Iyengara, i jogę praktykuję. Próbowałam wyciągać na wycieczki po lesie, ale – co znamienne – nie znosi spacerować. Lubi snowboard, tenis ziemny. Z tym ostatnim to mamy wspólne, i często gramy. Moim zdaniem A. potrafi oddzielić się od myśli i stłumić głos ego dopiero przy bardzo zintensyfikowanym działaniu wymagającym koncentracji umysłu. Nigdy w bezruchu albo w spokojnej aktywności, gdy zachowuje się jeszcze podzielność uwagi. Wydaje mi się, że przez to ma dostęp jedynie do krótkoterminowego rozwiązania, bo kiedy akcja, czynność fizyczna się kończy, szum myśli i związany z tym brak przyjemności z bycia powracają 🙁 Szukam na to metody 🙁 Dużo też mówię, tłumaczę delikatnie, ale jak ognia unikam wchodzenia w rolę nauczyciela. A z tym sensem naszego spotkania, to też trzeba powiedzieć, że sporo wspólnie przeszliśmy, zawsze mając w sobie nawzajem oparcie. Tak teraz mi przyszło na myśl… Ja generalnie przy nim bardzo wzrosłam duchowo. Będąc nerwową, wewnętrznie sprzeczną, niecierpliwą i oceniającą osobą trafiłam na kogoś zadziwiająco łagodnego, małomównego słuchacza. Siekło mnie to tak i zaabsorbowało, jak za dziecięcia widok egzotycznego motyla. Zdziwiłam się po prostu bardzo takim innym człowiekiem (przy okazji zakochałam 😀 ) i wręcz te wspólne lata studiuję jego łagodność z fascynacją. Hmmm…kurde flaczek (zarażasz tym!), a co jeśli on studiuje moje cechy i przejmuje potrzebę tej matrixowej sprawności? Może to w ogóle nie jest jego potrzeba i się tak mocno frustruje? Czuję momentami wyrzut sumienia, że tyle lat razem, a wciąż jakbym nie była nawet w połowie tej książki i nie umiem pomóc.
W matriksie słowo „guru” stało się kolejnym brzydkim słowem na 4 litery, ale to piękne słowo i dosłownie oznacza „ten, który rozprasza mrok”, może on potrzebuje nauczyciela, a nie kogoś z czapką przekonań już niby nie matriksowych, za to paraduchowych, że Ty nie możesz być jego guru. Zdarza się, że zostaję guru nawet dla pana, który przychodzi mi sprzedać usługę bankową. To nic złego. Dajmy na to, że ścieżka wiedzy to joga, ten kto ją ucieleśnia jest joginem,a ten kto Cię w tym kierunku prowadzi to guru.
I jeszcze taka anegdotka. Zanussi, pomińmy jego oprogramowanie, powiedział kiedyś coś takiego o sobie: niekiedy drażni mnie, ten okrągły, gładki sposób wysławiania się, to może być mylące, nadmiernie przekonywujące. Ty masz moim skromnym zdaniem odrobinę coś z Zanussiego, ale możesz to chcieć wziąć pod uwagę, więc Ci mówię. Czasami to, co wygląda na bardzo celne, jest dokładnie obok tematu.
W sedno, że ja nie mogę (ani nie chcę) być nauczycielem, co też ma akuratny związek z jak to określiłaś „paraduchowością” i z Zanussim 😀 Przypomniałaś mi że obserwacja więcej mówi o obserwującym niż obserwowanym 🙂 Z tym Zanussim to faktycznie, niestety, i zajmie mi pewnie jeszcze lata żeby odpadło, a może nie odpadnie nigdy, że dominujący jest u mnie adaptacyjny charakter poznania, taka hmmmm wiabilność? Odrzucenia przekonań, tak matrixowych jak paraduchowych i dotarcia do świadomki to absolutnie nie ułatwia. Paraduchowość to jednak może być proteza i choć trochę człowieka podprowadzi bliżej?Czy dalej? Sorry za sięganie do wydumanych pojęć z teorii literatury czy tam niemieckiej andragogiki jak kto woli bo się kłócą, ale ja właśnie w naukach ścisłych meeeega kiepskawo 😛 Stąd nawet ciekawe, czy my się rozumiemy, czy w zasadzie krążymy, nie mam pewności. Może ja w zasadzie g**** poznaję, bo tkam bardziej metody, interpretacje 😉 To co robić guru, bo muszę chłopu pomóc! 🙂
podprowadź go gdzieś, Ty jesteś jego guru, nie migaj się od tego, nie musisz mu mówić, ale go podprowadź
Mam to samo odczucie po przeczytaniu tego (przepraszam) słowotoku. Kim jesteś, że ukrywasz się pod tyloma słowami, tak ładnie się komponującymi? Jest pięknie stylistycznie, moja polonistka z LO dałaby Ci czwórkę z plusem. Tylko, że jakaś część mnie nie może tego czytać, strawić. Nie mówię tu ani o formie ani o treści ale o czymś co emanuje z tych tekstów Jakaś dziwna nieprawda, jakieś coś nieokreślonego, kompletnie nieznany mi sposób wyrażania. Widzę motyla w słoiku, który obija się o o szklane ścianki.
Fajnie, że obudziłaś się jak Trinity ale Nabuchodonozor, którym podróżujesz zgubił drogę. Trzymaj się!
Według mnie masz masę przekonań. Pod plaszczykiem duchowego matrksu. Przeczytaj jeszcze raz delilatne porównanie od Pepsi do Zanussiego Ciebie.
Jak najbardziej matriksowe jest też „baba nosi spodnie” w związku. Jeden z wariantów. Problemem jest, że Ty masz inną wizję kobiecości wyniesiona z domu. A na dodatek twoja matka nie żyje wdzięcznością do ojca. Tylko roszczeniami i pretensjami (za to nie robi nic by być niezależna i zdobywać własne zasoby jak piszesz) jak wiekszosc śpiących. Według mnie nie o twojego faceta tu problemie mowa tylko o twoim problemie z ego faceta który chciałby ale … (i tu uzupelnij) i zawodowo nie wychodzi. Lub o twoich myślach na ten temat (może on nie ma z tym problemu? Trzeba by zapytać. Choć chyba nawet twoja pomoc odpycha z tego co rozumiem). Oraz co tam rodzina sobie mysli czy mówi. Czyli masz wewnetrznie sprawe do przepracowania. Potem ewentualnie obgadania tematu w związku a nie puszczania emocji z boku, kanalizowania na forum u Pepsi.
Niby akceptujesz a nie akceptujesz. I tak, uczymy się od siebie nawzajem, guru nie guru pal sześć. Wydaje mi się że jedynym celem związków, relacji w ogóle a tak bliskiej w szczególności jest to co pokazuje ona o Tobie. Lustro, kumasz?
Co ukrywasz sama przed soba tyloma wieloma słowami ?
KoAnn ojej, szczerze to trudno mi połapać o czym piszesz. Jaką „wizję” kobiecości mam Twoim zdaniem „wyniesioną” z domu? 🙂 nigdzie nie napisałam że chcę, preferuję albo nie nosić spodnie w związku. Nie mam w tym temacie żadnej prawdy. Napisalam tylko zgodnie z tym co czuję, że mogę i sądzę że bez szkody dla tej relacji, realizować tzw. obowiązki przypisane kulturowo do płci męskiej. To jest dla mnie totalna bzdura ta koncepcja tzw. obowiązków, ale ona ma swój matrixowy byt i z niej wynika wg moich obserwacji ORAZ częściowo rozmów z partnerem, kłopot. Bo on chce keszu i napiera „dla bliskich”, jest trudno mnie i jemu też określić czy to pragnienie bycia matrixowym samcem, ta ambicja, czy faktycznie głęboka potrzeba bycia opiekunem. Chce i tyle wiemy. Szuka keszu teoretycznie jako środka do wyższych celów, ale mimo to nie wypala bo wg mnie nie szuka własnej drogi tylko napiera gdzie włożyć intelektualne predyspozycje i się frustruje. Moja pomoc której nie odrzuca polega na tym, że próbuje go uspokoić, że hej, spokojnie, jest okej, wyluzuj i może wejdź na jakąś ścieżkę tak z ciekawości bez keszowego celu, że nie musi być bezbłędny i że błędy zwiększają skuteczność bo hmmm zamieniają się w złoto 🙂 Ten klopot tzw. obowiązków przewija się w zwiazkach, w tym kontekście dzielilam się też z Tetriska swoimi doświadczeniami w tym rodzinnymi, bo to jest mega trudny, złożony temat. Który sieje niezrozumienie siebie w środku człowieka, niezrozumienie drugiego człowieka, rodzi niepotrzebną presję, komplikuje komunikację bo czasem trudno nam po ludzku zrozumieć co jest naszą prawdziwą potrzebą a co jest zaprogramowanym pragnieniem, a co dopiero zrozumieć co jest pragnieniem/potrzebą drugiego nawet bliskiego człowieka. Stąd też nawinął się temat i ogólny zarys mojego ego, ale o tym, że ja akceptuję wyraziłam się jasno. Nie jestem oswiecona, więc jakieś blablabla nadaje pod czachą, co uznałam że trzeba nakreslić. Nie wiem do czego pijesz w tych tematach rodzinnych, czy do koncepcji że ja chcę naprawić schemat rodzinny, odtworzyć go w jakiejś innej konfiguracji albo coś innego? Bo naprawdę nie rozumiem, doprecyzuj 🙂 Jak wspólnie z Pepsi dostrzegasz mam mniej łączności z intuicją niż słownictwa, więc spróbuj zejść do mojego poziomu rozkładania abstrakcji na jakieś łatwiejsze do strawienia kęsy. Skróty myślowe zastąp dla mnie chociaż metaforą 😉 Ale od razu powiem, że wyciąganie psychoanalitycznych wniosków z doświadczeń które przytoczyłam jest tutaj yyyy słabe 😉 Po pierwsze dlatego że nie przywdziejesz moich butów czytając kilka opisanych przeze mnie okoliczności. Po drugie z tego co do siebie tutaj wszyscy piszemy rozumiemy adekwatnie jakiś tam % informacji. To jest fakt raczej nie do obalenia niestety 🙁 Cieszę się, że Pepsi zaczęła nagrywać filmiki zamiast posługiwać się tylko formą pisaną. Ma swój styl, bardzo fajny, ale język to też matrix. Za dużo bym, co Zanussi ładnie złapał, po języku i intelekcie nie oczekiwała. Wyszukiwanie ciągów przyczynowo skutkowych w cudzej relacji o własnym życiu jest słabe nawet gdy się ma akademickie ku temu tytuly 🙂 informacja płynie inaczej kiedy nie jest skrobana. Czasem masz rację – kiedy skrobiemy – może się zdarzyć, że choć chcemy opisać wiernie uczucia to coś skrupulatnie przed sobą ukrywamy 🙂 To już kwestia indywidualnego wglądu, może też władzy nad rozumem. W sumie fajnie takie bunczuczne prowokacyjne pytania są 🙂 ale tutaj myślę że skupilas się za bardzo na opisie zdarzeń zamiast na pytaniu ogólnym które było jasne – jak pomóc najblizszej duszy która pietrzy potencjały 😉 <3
Abeta, na szczęście nie jestem zielonym $ i ani ja ani mój sposób wyrażania mysli nie musi podobać się każdemu 😉 pozdrowienia 😉
Dagno, jestem parę lat starsza i jestem w zupełnie analogicznej sytuacji. Spotykam się z kimś od paru lat i cały czas go nie akceptuje, mimo że jest moim najlepszym przyjacielem. Tu i teraz go akceptuję, ale nie w przyszłości. Mój brak akceptacji wynika właśnie z programu matrixowego, albo po prostu z czystej biologii- chciałabym jak najlepszego gniazdka dla ewentualnych dzieci. Kilka razy próbowałam odejść. Teraz też jestem na tym etapie, jednak za miękka faja ze mnie. Pepsi mogłabyś nagrać jakiś videoporadnik- jak skutecznie odejść , żeby przy tym się nie zrujnować psychicznie i nie bać nowego.
Tetriska, to mocno skomplikowane co piszesz. Wydaje mi się, że troszkę rozumiem. Mój związek był od początku poddany rodzinnemu ostracyzmowi przykładowo. Najlepiej gdybym już urodziła gromadkę dzieci jakiemuś dajmy na to dentyście albo koledze z własnego jakże prestiżowego w ich mniemaniu kręgu zawodowego. Ale związek moich rodziców jest najnieszczęśliwszym związkiem jaki znam. Matka jest dobra w wykonywanym zawodzie i mogłaby bez trudu zdobywać zasoby, lecz uniemożliwia to sobie przekonaniem, że to ojciec ma je dostarczyć. Żyje więc nienawiścią do mężczyzny, którego poślubiła i który nie sprostał jej matrixowym oczekiwaniom. Z tak samo matrixowych względów się z nim nie rozstaje, bo mają wspólny majątek, a ją tak boli utrata przedmiotu w matrixie, że żyje nadzieją że to nie ona pierwsza przywdzieje drewnianą jesionkę. To tak niewyobrażalnie przykre. Gdyby mogła, wyrzuciłaby ojca na ulicę. Myślę, że jest bardzo pogubioną duszą, uzależnioną od gniewu. Patrząc na to spoza matrixu, bardzo mi jej szkoda i jasnym jest, że nie uwzględniam jej opinii nt. mojego wyboru. Natomiast z tą biologią i programem społecznym wgranym kobietom też początkowo miałam problem! 5 lat temu, kiedy go poznałam, byłam jeszcze dziewczyną i miałam jakieś tam standardowe matrixowe wyobrażenia nt. męskości, podziału obowiązków w związkach itd. Zresztą taki dogmat natury jest chyba niemożliwe w pełni wykorzenić, to zawsze daje o sobie znać, ale niekoniecznie wynika z Twoich własnych świadomych potrzeb. Nawet teraz – co pisałam – moje ego czasem podszeptuje złe myśli, bo ego generalskie bardzo by chciało np. zachwiać mój szacunek do drugiego człowieka, gdy widzi że ten nie jest wystarczająco w mniemaniu ego rozsądny czy zaradny. Ale moja dusza wie swoje i jest upojona relacją z tym konkretnym człowiekiem 🙂 Jest szczęśliwa, że go spotkała.. Akceptuję wszystkie jego cechy, bo nawet jeśli coś jest trudne w nim, to nie jest to złe. Jestem w stanie przejąć te matrixowo przypisywane samcom role, nie czuję żeby ujmowało to mojej kobiecości, ani żeby jemu ujmowało to męskości. Dla mnie w całej tej sytuacji nie ma problemu. On chce dobrze zarabiać, ja mogę zorganizować mu pracę i pieniądze. Ale przeszkodą jest nieodnalezienie jeszcze przez niego własnych drzwi, własnego sensu, trochę taki kryzys egzystencjalny no i duma. Ja podobny kryzys przeżywałam, wylądowałam w szpitalu, był przy mnie, choruję, ba nawet używam jeszcze leków „na głowę” od dochtore (ale testuję konopie, zobaczymy 😀 ), on jest przy mnie. Jeśli zechce przejąć matrixowo przypisywane kobiecie role, też będzie git. Cokolwiek będzie git, byle by przestał się szamotać sam ze sobą, odzyskał radość. Mnie tylko boli, że on cierpi, że nie spełniają się jego zamiary 🙁 W kwestii związków miłosnych trzeba sobie chyba bardzo stanowczo powiedzieć, czego się chce napewno, a co nam się tylko wydaje i „po co” nam drugi człowiek. Według mnie nie ma nic piękniejszego, niż mieć obok najlepszego przyjaciela. Czasami bycie „miękką fają” jest dokładnie tym, kim jesteśmy naprawdę, kogo nie powinniśmy się wstydzić, ale nazywamy to „byciem fają” bo zwyczajnie matrix nam wmówił że to słabe, frajerskie, że trzeba inaczej 😉 Nie zrozum mnie źle, nie chcę spłycić Twoich wątpliwości, bo one mają mocne uzasadnienie i tylko Ty najlepiej znasz swoją rzeczywistość. Piszę co myślę z dobrą intencją <3 To, co tutaj na tym blogu jest naprawdę wyjątkowego, o czym Pepsi uruchomiła dialog: pogadaj z duszą 😉 A ego ujarzmij. Wtedy będzie Twoja wyjątkowa, jedyna taka na Ziemi odpowiedź. Wtedy będziesz wiedziała, czy odejść czy wręcz przeciwnie. Dużo miłości ślę! <3
(ta piosenka to wiersz Stachury…)
Magda tak jest 🙂 Ja uwielbiam muzykę SDM i już automatycznie z nimi ten tekst kojarzę 😉
Dziękuję ? Czyli będąc uważaną, w sensie tu i teraz, mogę jednocześnie wizualizowac i nie będzie się to ze sobą kłócić?
Z tym tu i teraz to zdecydowanie się przesadza, to jest zwodnicze i w sumie zaciemniające rozwój. No bo gdzie możesz teraz być, jak nie w teraz. Teraźnijeszość jest jedynym miejscem gdzie możesz być czy byś tego chciała czy nie. Kłopot polega tylko na tym, że cierpimy z powodu wydarzeń sprzed kilku laty, albo lękamy, gdy przewidujemy co się może zdarzyć w przyszłości. To tylko gra pamięci i wyobrażni, czyli nic prawdziwego. Wpadamy więc na pomysł,aby unicestwić swój umysł, ale to fatalna droga, trzeba po prostu wziąć za niego odpowiedzialność, zacząć z wprawą, świadomie używać tego narzędzia, żeby Cię nie uszkodził. Ale jest to fantastyczne narzędzie tak naprawdę. Nie ma powodu nie cofać się wstecz pamięcią, nie ma powodu nie wybiegać w przyszłość, bycie tu i teraz byłoby wielkim hamulcem naszego rozwoju, po prostu trzeba przestawać się bać i wtedy pojawi się coś naprawdę pięknego. To jest naszym zadaniem, jakby kto pytał, pozbyć się lęku, to obniży entropię, da nam więcej danych.
Jeszcze mnie Pepsi ciekawi, co sądzisz o takim gościu, Mateuszu Grzesiaku? 🙂 Napisał już kilka lat temu książkę „Ego-rcyzymy”.
Pepsi a jaką masz opinię na temat cudów i objawień. Tzc historii ludzi, którzy uważają i są wręcz pewni, że doświadczyli np cudu uzdrowienia, czy też objawienia Matki Boskiej bądź aniołów?
Matka Boska? Nie ma kogoś takiego, wyobrażenie wierzeń, dogmatów, owszem, jeśli Jezus istniał, zapewne miał matkę. Wyższy system świadomości, wyobraźnia, lub gra równoległa, to są tylko 3 możliwości stworzenia dowolnie abstrakcyjnych obrazów, a co do uzdrowień, każdy, absolutnie każdy mógłby to robić, gdybyśmy trenowali, to przecież gra wirtualna, którą sami stwarzamy.
To jest fizyka kwantowa, rzecz dzieje się, dopiero, gdy na nią patrzymy, wtedy dopiero możemy ją zmierzyć. Przed naszym spojrzeniem nie wiadomo, jak się coś potoczy, oczywiście jest rachunek prawdodpodobieństwa, ale intencja może naprawdę uczynić coś co można by nazawać cudem.
Sara, jeśli interesuje Cię historia Chrystusa to fajna w temacie jest lektura Osho „Ewangelia Tomasza” 😉 Bardzo wielowarstwowa, można czytać wielokrotnie i za każdym razem spostrzec coś innego 🙂
Pepsi, czy na koncu nagrania to byla piękna Wenecja???
yesss
Pepsi, jak to jest z tą ważnością kogoś? Żeby komuś pomagać spełniać jego marzenia? Jestem po rozwodzie z dzieckiem, sześciolattkiem, poznałam kogoś 4 lata temu w totalnej rozsypce, od nieudanego dzieciństwa, małżeństwa, ogólnie całe życie do dupy… Chciałam pomóc, dać cząstkę siebie, wyszło że dałam wszytko, czas (opiekę nad dzieckiem oddałam rodzicom, na czas wieczornych spotkań), pieniądze (lekarze, konsole, dobra zabawa), swoje pasje pożegnałam by wesprzeć jego… Były wzloty i upadki, ogólnie miłość jak z Harlekin a zarazem nienawiść z jego strony taka sama jak ta miłość. Chciał dziecka, mówił że wszytko się zmieni, dałam… Jest gorzej. Nie mieliśmy gdzie mieszkać, dałam dom… Jest gorzej. Wszystko rozchodzi się o moje pierwsze dziecko, o którym wiedzial zanim mnie poznał, nie mogę rozmawiać z synem, uśmiechać się do niego, nie mówiąc o kupnie czegokolwiek, on chce słyszeć że go nie kocham, nie lubię, wtedy jest nawet ok… Nie jestem z nim bo muszę, widziałam w nim kiedyś zagubiona duszę, dawałam… Niczego nie chciałam, niczego z resztą nie chcę do tej pory, tylko nie za siebie mi teraz decydować, dzieci? Jestem świadoma, doświadczyłam braku uczucia, to jest piękne nawiasem mówiąc, ale dziecko… Mogę za nie wybierać? W sensie barak rodziny, brak ojca? Ja wiem, że to program… Rodzina 2+2 czy coś, że musi być mama i tata, żyję w małej miejscowości, będę musiał to tłumaczyć, ale to pytanie, czy ją decyduję za mobe dzieci? Czy je pozbawiam czegoś? Czy one wybrały takie życie / grę i to jest dla nich ok? Nie mam poczucia winy, albo zajebostosci( patrzcie jaka jestem fajna ; wychowuje dwójkę dzieci sama i idzie mi to zajebiscie). Gdzie są granice w czyjejś ważności? Może trochę chaotycznie napisane, wybacz <3
Kochana zastanów się, odpowiedź jest w Tobie, nie wybrały takiego życia, zostaw tego faceta, nie jest dla Ciebie i nie o to chodzi w skupianiu się na drugim człowieku, żeby gubić siebie i swoją rodzinę. Ludzie są tak skonstruowani, że nie szanują tych, którzy dla nich przekraczają nieprzekraczalne granice. Każdy człowiek ma swoje zasady, swoje, nie mówię o matrixowych, a Ty dla tego człowieka podeptałaś swoje zasady, i jest tylko pytanie czy je miałaś, czy po prostu dla swojego ego, w imię wydumanej miłości robisz to co robisz i jeszcze usiłujesz znaleźć dla tego egotyczne wytłumaczenie. Żyjesz w ścisku, nic dajesz, dawanie liczy sie tylko, gdfyd jesteś w ekspansji.
Dziękuję Pepsi, rozumiem, dużo mi wyjasniłaś… Co to znaczy, że ludzie są tak skonstuowani? Że lepiej być zimną suką? Oczywiście świadomie z wyboru, o ile jeszcze się nie potrafi dawać jak to mówisz lewą nogą od lusterka?
Dżizas, jak do tego doszło, że taki wniosek wysnułaś z mojej wypowiedzi? Po prostu dobrze jest być sobą i codziennie doskonalić się, stawać się po prostu dobrym człowiekiem.
Kochani, najwiekszym i najtrudniejszym klamstwem w matriksie jest miłość romantyczna. To tylko stopień, jeden z wielu a ludzie „zachodu” ją zdecydowanie przeceniaja. Słuchałam kiedyś pasjami Sadhguru (indyjski guru) który mówił – masz prawo zrobić ze swoim życiem co chcesz, autodestrukcja proszę bardzo, życie po bandzie i przemocowy związek – to jest twoje doswiadczenie.
Ale raz – przez twój wybór do jasnej ciasnej cierpi dziecko które tego wyboru nie ma. Do 10 biologicznie a w matriskie 16 – 18 roku dziecko JEST tutaj zależne od rodziców – akurat ten guru mówil że matki. I w tym przypadku tak. Jesteś matką, nie jesteś wolna do przemocowych fiku miku harlekinow. Taka duchowa etyka. Praktyka życiowa jak widać sobie.
Obudzcie się kobiety. Albo oddaj chlopca do babci. Nie musi mieć skopanego dziecinstwa jak twoje, choć juz zdazylo sie podziac to moze dotrze do glebszej milosci wlasnej dzieki temu i chlopiec nie bedzie stracony. Znajdzie milosc w zrodle ktorej matki partner zagsrnal na matriksowe ekscytacje albo wahadlo mu odwinie dobry zwiazek do wzrastania. Lub pojdzie do klasztoru i wam wybaczy. Jeny.
Pepsiaku,
leżąc w łóżku w niedzielę rano i najpierw słuchając na YouTube Ciebie o tym odpowiadającej a potem czytając ten wpis jestem znowu w pozytywnym szoku. Mówię w myślach – a ha! To o to chodzi! Ale jaja! – i uśmiecham się szeroko ? od ucha do ucha. Love Ju ?
lofki <3
Pepsi a jak to jest ze snami? Czy mają jakiś wplyw na nasze życie i znacznie. Powinnam się martwić kiedy np śni mi się koszmar związany z moim życiem i bliskimi, albo cieszyć, kiedy we śnie spełniają się marzenia? A tak poza tym pytaniem to chciałam powiedzieć, że uwielbiam Cię czytać. Dzięki Tobie zaczęłam właśnie czytać Zelanda (, jestem dopiero w 2 rozdziale tomu 1) Dziękuję. Jesteś piękna osobą. Z miłością 🙂
sny są tak samo praawdziwą, tak samo wirytualną rzeczywistością, jak ta w której gramy. I tu i tu możesz być świadoma, albo spać. Twoje ego wyprodukowało straszną historyjkę, ale we śnie nie ma oporu materii, więc myśl natychmiast się realizuje, a w rzeczywtistości musiałabyś poczekać, potem nadeszłyby inne mysli, i wypadkowa intencji to to co mneij więcej otrrzymujemy jako nasz obraz rzeczywistości. Natoimiast sen świadomy może otworzyć dostęp do bazy danych, podobnie jak świadome życie, i mozesz otrzymać podpowiedź, która z pewnym prawdopodobieństwem może się sprawdzić.
Jedno jest pewne, nie wierz ani Zelandowi, ani księdzu, ani mnie, mów: „sprawdzam”, ucz się i twórz własną prawdę, na razie gdy wiesz jeszcze mało, przeczekaj z wnioskami, żeby moja prawda nie daj Bóże stała się Twoim przekoniem. I jeszcze jedno, zmartwienie zawsze pochodzi z ego. love
Witaj Pepsi, mieszkam poza Polska i dobrze mi sie wiedzie. Ostatnimi czasy sad przyznal mi polowe spadku po moim.ojcu, nierucjomosc, dom i inwentarz, ziemie itd. Mam siostre i ona jest za szybka sprzedaza. Jest tez zagranica i potrzebuje pieniedzy, czworo dzieci i splaca kredyt. Ja bym nie sprzedawala. Co mam z tym fantem zrobic?
Empatia, nie dręcz jej, sprzedaj i kup sobie coś pięknego niedaleko, lub daleko i zbuduj nowe
Ten piękny ruch sprawi, że pójdzie energia we wszystkie strony, my też to odczujemy. <3 <3
Dziekuje Kochana <3 <3 <3
Dziękuję. Ułożyło ? Rozumiem, że można starać się żyć świadomie na jawie. Jak to jednak robić we śnie? Nie rozumiem za bardzo o co chodzi z tym świadomym snem. Można to jakość kontrolować lub wycwiczyc, albo się nauczyć, aby mieć takie sny?, Jeśli tak, to jak to rozpoznać że ten właśnie konkrety sen był tym świadomym?
Uczysz się śwaidomego snu, są metody, ale póki co budź się w tej rzeczywistości, jest potem łatwiej, na tym polega ewolucja świadomości, na przebudzeniu
O świadomych snach jest mowa w drugim tomie u Zelanda. Też zaczęłam czytać dzięki Pepsi 🙂
Ostatnio panuje moda na kwantowość i dzieją się kwantowe rzeczy… A to nic innego jak sztucznie spreparowana przestrzeń, która tworzy zniewolenie i podlegamy jej dopóki ona od nas nie odpadnie lub sami z niej nie wyjdziemy.
Twój cyrk, Twoje małpy, moja prawda wygląda trochę inaczej, gdyż interesuję się fizyką kwantową ponad 20 lat. Moje zdanie jest takie, że nie ma się co obrażać na fizykę kwantową, sugerując, że to moda (wiadomo trendy mijają), chociaż oczywiście, że każde kilkaset lat przybliża nas do nowych informacji. Z drugiej strony, jeśli odrzucić tę gorycz, to jest sporo w Twojej wypowiedzi logiki, tyle, że brak akceptacji, niezgoda na tę grę, może nas wszystkich znowu cofnąć do postaci aminokwasu, a nawet jeszcze wstecz. Tak naprawdę ta gra jest cudowna, bo życie jest magiczne, gdy już nauczymy się żyć. Wyjście z tej rzeczywistości może zaprowadzić póki co do serwerowni, albo innej gry, ale ta podobno najbardziej kręci. Lofki
Wszystko jest doświadczeniem. Pole kwantowe to inteligentna przestrzeń która jest kompatybilna z oprogramowaniem biorobota potocznie zwanego człowiekiem żyjącego w dualności. Taka sztuczna przestrzeń pozbawiona równowagi, którą można manipulować poprzez zaawansowaną technologię i wpływać na umysły ludzi. Tworzy ona iluzję oddzielenia. Iluzję czasoprzestrzeni. Kwantowość to holografia, cała nauka jest oparta na iluzji. Oparta na ograniczonej percepcji istoty oddzielonej od Źródła. Każdy kto dąży do Jedności, Wolności Świadomości zobaczy na swej drodze, że jest to nic nie warty twór, który należy porzucić. Akceptacja holografii? Wszystko jest wyborem, akceptuje tu gdzie się znajduje, lecz akceptacja iluzji jest jedynie przyzwoleniem na jej przejawianie się w naszym życiu. Jedyny sposób na wyjście z tej rzeczywistości to wyjście po za kwantowość i dualność. Inaczej kręcimy się w kółko.
yyy … masz swój program <3
Peps,
jak rozbić autosabotaż zanim autosaboaz rozbije mnie?
<3
Podpowiesz?
Dygresjując
czasem te moje pytania przypominają mi opcję z jakiegoś teleturnieju „Telefon do przyjaciela” gdy pyta się o to co ważne i wie sie, że ten Ktos po drugiej stronie odbierze. Nie wymagam zebyś akurat Ty, chcę dostać od świata, a świat to i Ty 🙂
Pepsi, podaj suplementacje dla pan w fazie klimakteryjnej. Albo „metrek” przed nia. 😀 Sciskam kwantowo. 🙂
Pepsi a czy masz jakieś doświadczenia ze świadomym śnieniem albo z ciała? Dalaś radę dostać się do bazy danych? Opowiesz coś?
opowiem
Hej Pepsi, polecasz jakąś książkę o fizyce/mechanice kwantowej? A może stronę internetową? Skąd czerpiesz wiedzę na ten temat?