Poniekąd przyłapałam i zaczęłam drążyć, to się przyznał..
Tak Ci się wydaje? A ja powiem Ci, że to było rzeczywistością już w chwili gdy tworzono śmiałe teorie zniewolenia rasy ludzi przez technologię, czy to w formie robotów czy szatańskich mikrochipów. Teraz jednak akcja różni się tym, że jest to matrixowo namacalne. I jak przerażało kiedyś tak przeraża teraz. U jednych lęk narastał latami i teraz, niby profeci, wieszczą koniec gatunku ludzkiego, a inni wpadają w panikę nagłą i nielogiczną, taką z dużą ilością pytań bez odpowiedzi i małą ilością oddechów na minutę.
Pomińmy to co jest historią (histerią?). Wszyscy piąte przez dziesiąte wiedzą jak wygląda rozwój technologiczny, a i nie to jest ważne. Rzecz raczej w tym, że dotarliśmy do punktu przełomowego kiedy można wszystko: wydrukować na drukarce 3D płuca, serce i wątrobę, śledzić człowieka na każdym krańcu świata bez jego wiedzy i świadomości, uznać „inteligentny” głośnik za świadka w postępowaniu sądowym, a nawet wyprodukować super realistycznego robota i, jak w Arabii Saudyjskiej, nadać mu obywatelstwo.
Postęp stał się nowym bogiem. Technologie mają maksymalnie ułatwiać życie i sprawiać, że będziemy mniej pracować, lepiej się bawić, żyć dłużej i bardziej beztrosko niż kiedykolwiek. Brzmi jak sielanka, prawda?
Rozwijające się technologie wpłynęły na powstanie nowej subkultury, czyli ruchu Grindersów. Są oni, jak nazwał ich New York Times „medycznymi punkami”, a ich fenomen polega na tym, że modyfikują swoje ciała( w czasem nie do końca oczywisty sposób), często samodzielnie i za pomocą dostępnych w internecie narzędzi. Magnesy w opuszkach palców? Nie ma sprawy. Sztuczne oko z kamerą? Jasne! A może urządzenie, które kopie Cię prądem za każdym razem kiedy chcesz sięgnąć po używkę albo zacząć dłubać w nosie? Odpowiedzią jest Pavlok! Modyfikacje ciała, które dla wielu osób są po prostu modną zajawką, zyskują grono odbiorców tak wielkie, że odbywają się imprezy, podczas których ludzie masowo poddają się modyfikacjom, na przykład wszczepiając sobie w rękę chipy, które są nie tylko narzędziem identyfikacji ale także zastępują gadżety takie jak dowód czy karta kredytowa. Na poniższym filmiku widać zresztą jak łatwo jest się zachipować! https://www.youtube.com/watch?v=ZtYmLwGcZEE
Chipuje się także członków wielkich korporacji, a praktyka ta zyskuje na popularności. Jedną z pierwszych korporacji, która podjęła się przedsięwzięcia, była amerykańska firma Three Square Market, która oficjalnie zastosowała chipy jako zamiennik dla często gubionych kart dostępowych. Bo chipy mogą także otwierać drzwi, zastępować identyfikatory, logować użytkownika do kont w portalach społecznościowych albo stanowić indywidualne konto rozliczeniowe z lokalną stołówką. W Europie w tego typu rozwiązaniach przoduje Szwecja, w której (według danych na październik) zachipowanych jest ponad 4000 osób, a liczba ta nieprzerwanie rośnie. Szwedzkie koleje na przykład szukają 200 ochotników, którzy będą testować mikrochipy zastępujące bilety. Za darmo chipują tam także niektóre korporacje.
Zachipować się to nic innego jak z własnej, nieprzymuszonej woli dać dostęp do wszelkich informacji o sobie. Chip to zastępstwo dla dokumentów, wszelkiej maści biletów (nawet na koncerty) i kart bankomatowych (ale także na przykład na siłownię). To także narzędzie do śledzenia, chociaż na tę chwilę „oficjalnie” nie można wykorzystywać tych danych. Istnieją także prace projektowe nad chipami, które badają niektóre funkcje organizmu i wykonują morfologię, a wyniki przekazują bezpośrednio do lekarza.
Wszyscy wiemy jak prawo i „ochrona danych” ma się do rzeczywistości i matrixu. Nawet kiedy jesteś na bezludnej wyspie możesz być odnaleziony. Chipowanie daje możliwość pełnej kontroli. Łatwiej jest złapać na przykład zachipowanego przestępcę: można sprawdzić czy był na miejscu zdarzenia, jakie miał ciśnienie krwi i rytm serca, jakie substancje były w jego krwi. Ale pojawia się pytanie czy chipu nie będzie można zhackować? Czy danymi, które są w jakiejś bazie nie da się manipulować? Oczywiście w tej chwili to hipotezy, bo i chipy są „w fazie testowej” i oficjalnie mają ułatwiać życie, więc na tego typu kwiatki będzie trzeba poczekać, ale zdaje się to być logicznym następstwem zdarzeń. W końcu pod przykrywką bezpieczeństwa i ochrony obywateli czy moralności można przepuścić wszystko. Przed chipami tego typu ostrzega zresztą chociażby Anonymous, czyli (idąc za Wiki) globalna, zdecentralizowana grupa aktywistów sprzeciwiająca się ograniczaniu wolności obywatelskich, korupcji, konsumpcjonizmowi, cenzurze, fair use, katolickiej etyce seksualnej, wpływowi Kościoła katolickiego na życie publiczne oraz łamaniu praw zwierząt.
Bądź w tu i teraz. Bądź swoją intuicją i graj, graj w tę grę wykorzystując wszystkie dostępne narzędzie w sposób, który Ci się podoba. Wolność jest w Tobie i ostatecznie zawsze to Ty decydujesz o tym jak bardzo jesteś wolnością.
na zawsze Twój, Horry Porttier
Źródła: wired.com/story/hannes-wiedemann-grinders/ nytimes.com/2018/05/12/us/grindfest-magnet-implants-biohacking.html businessinsider.com/swedish-people-embed-microchips-under-skin-to-replace-id-cards-2018-5?IR=T dailymail.co.uk/sciencetech/article-6306569/Thousands-Swedes-getting-microchip-IDs-inserted-hands.html pavlok.com
Powiązane artykuły
Komentarze
„Zachipowanie” ludzi to koniec wolności. Oczywiście, że za jakiś czas będzie medialne pranie mózgu i „argumenty” w stylu – jak bardzo to ułatwia życie. Kto się na to złapie? Oczywiście, śpiący, nieświadomi. Na szczęście ich liczba maleje wraz ze wzrostem energii miłości we wszechświecie…
Uu, z hakowaniem czipow będzie niezły bałagan. Pamiętam, jak byłam na nie z kartami zbliżeniowymi, a teraz to już normalność.